#MKONa2017 odc.1
Obóz klubowy Hiszpania 2017
Pokaż wszystkie

Co się stało się nie odstanie. Z taką myślą leżę mniej więcej od 2 w nocy zastanawiając się czy przejdzie mi do jutra, żeby zrobić jeden z najważniejszych treningów na wyjeździe: 2*10km. Obydwa w okolicach mojej zeszłorocznej życiówki więc konkretna robota. Dlaczego leżę? Przyczyny mogą być trzy: pizza, jaką zjedliśmy z Prezesem, virus rota albo… orzeszki po pizzy na dopchanie.

Jestem uczulony na sea food i zawsze jak w posiłku zaplącze się jakiś kawałek krewetki czy innego kraba to w nocy jest masakra. Tej nocy też tak było. Ale nie o problemach gastrycznych ani o tym, że Preziowi (wypijając właśnie przy mnie kolejnego browca) NIC!

Rzecz ma być o mentalnym podejściu jakiego się uczę. Wczoraj odbyłem długą rozmowę z Maćkiem Dowborem o jego achillesie. I na końcu powiedzieliśmy sobie wzajemnie: no cóż – czasami padnie na ciebie. Sportowcy tak mają. Możesz się przygotowywać nie wiem ile a tutaj dupa. Maciek nie biega już od 4 tygodni i niestety zapowiada się, że nie zbuduje optymalnej formy na kwietniowe 70,3 w Chinach. Ale walczy. Jak sam mówi jest już po fazie żałoby. Teraz może być tylko lepiej.

Siedząc od rana na telefonie z Tomkiem wymieniamy się spostrzeżeniami jak zarządzić tą sytuacją. Niby trening ucieka (dzisiejszy dzień całkowicie w łóżku), jutrzejszy zagrożony ale ja jestem dziwnie spokojny. Z dwóch powodów. Po pierwsze (jeszcze raz – metodykiem nie jestem) uważam, że zrobienie 100% treningów w planie przygotowawczym to marzenie, graniczące z niemożliwością. Stąd mam poczucie, ze już 90% realizacji treningów jakościowych da podobne rezultaty. Oczywiście nie mówię o sytuacji, w której odpuszczamy specjalnie. Trening zawsze można podmienić, zamienić, zastąpić. Do maratonu jeszcze kupę, naprawdę kupę czasu więc nie ma co się zabijać (co oczywiście nie oznacza, ze jutro nie spróbuję). Oczywiście jak nie da rady to zamiast 5*2 w sobotę polecę ten odpuszczony właśnie trening.

Sprawa druga – to backup w postaci roboty już wykonanej. „Jest dobrze – nie ma co się przejmować nad rzeczami na które wpływu nie mamy”. Takiego sms dostałem i rzeczywiście jest dobrze. Patrząc na dotychczasowe przygotowania można powiedzieć – idzie jak po linijce. I na pewno brak jednego treningu tego nie zniszczy. I dodatkowo uświadamiam sobie po raz kolejny, że nie ma co się przejmować rzeczami, które się stały i się… nie odstaną. Oczywiście jest to lesson learned. Maciek myslę, że w końcu zadba o siebie a ja… no cóż. Mając w perspektywie tak ciężki trening pewnie będę bardziej stanowczo odmawiał. Ale jak tu odmówić Prezesowi: „MKON to co pizzorkę walniemy co? Z klubowych!” J  

5 Komentarze

  1. Artur Pupka pisze:

    Wirus. Tyle:) Szybko mija ale pozostawia słabość. Naginanie rzeczywistosci nic nie da

  2. Emil pisze:

    Zawsze mam problem z regeneracją i każda chwila luzu mnie boli (cały człowiek w środku cierpi) jakiś czas temu przyjaciel mi zapodał taki cytat – „Odpocznij. Pole, które odpoczęło daje obfite plony” Ovidius… życzę obfitych plonów!

  3. albinp pisze:

    Ja mam czasem następnego dnia kłopot po orzeszkach (zależy ile ich zjem). Ale jest to szybki kłopot 😉 I już. WIęc raczej wirus.

  4. Ewa Rokicka pisze:

    W sobotę nie będzie żadnego mocnego treningu. W sobotę idziemy na bal i mam zamiar bawić się z Tobą do białego rana, a po takim treningu czarno to widzę. Tak więc kolego, albo robisz trening w piątek albo w niedzielę.

    • Sylwia pisze:

      👍🏻😆 Ewa 👌
      MKON łącze sie w bólu. Troche innym i inny Cel ale jednak w bólu ;). Nie przeskoczysz ….a Prezesowi sie przecież nie odmawia. Nie jak stawia za klubowe 😉 ( zdrowia zycze)