wpis historyczny… o trenerach w tri

Sieraków memories i podziękowania
FAQ sMentor part V
Pokaż wszystkie

Historyczny bo ukazał się jakiś czas temu w gazecie BIEGANIE. Ale ponieważ chcę podjąć temat raz jeszcze to wklejam go tutaj:

Baltazar robimy tak:  lecisz do schroniska i przybijasz sobie 2 pieczątki na obu rękach. My czekamy tutaj na dole i od szklanki ciepłej herbatki jakoś te pieczątki od ciebie „przekalkujemy”. Taki tekst usłyszałem od moich starszych kolegów mniej więcej 25 lat temu kiedy to trener Ludwichowski z Gwardii Olsztyn każąc nam zrobić wycieczkę biegową na trasie Szklarskiej Poręba – Szrenica jako świadectwo zrobienia treningu kazał sobie pokazywać pieczątkę ze schroniska. I żeby nie było – leciałem bo zostałem wylosowany a nie zgłosiłem się na ochotnika. Historia ta przychodzi mi do głowy za każdym razem kiedy myślę o relacji zawodnik-trener. Wtedy trener nie ufał nam, ze trening zrobimy. My robiliśmy wszystko, żeby tylko trener się nie zorientował, ze treningu nie zrobiliśmy. Teraz, mając 42 lata nie wyobrażam sobie, żebym mógł „kantować” swojego trenera. W końcu po tylu latach pracuję dla siebie. Teraz moją głowę w relacji trener – zawodnik zajmuje inny temat. Temat zaufania trenera do zawodnika oraz zawodnika do trenera. Skąd to zainteresowanie? Otóż rozmawiałem niedawno z wyśmienitym trenerem triathlonu, który opowiadał mi historię jak to musi prawie śledzić swojego zawodnika aby ten „nie dorabiał” sobie treningów. Ani nie dodawał kilometrów ani nie biegał/pływał/jeździł szybciej niż zakłada plan. Trener jest super, zawodnik jest super. Współpracują ze sobą od wielu lat z dużymi sukcesami. Skąd ten brak zaufania trenera do zawodnika a zawodnika do planu trenera?

No i właśnie o źródle zaufania ten tekst.

Jako trener biznesu szkoląc managerów uczę ich tego co to znaczy być liderem – osobą, z którą pracownicy będą CHCIELI a nie MUSIELI pracować. Dwóch badaczy – James Kouzes i Barry Posner opublikowali w latach 90-tych ciekawą pozycję zatytułowaną „The Leadership Challenge”, gdzie pokazują wyniki badań na próbie 95tyś. pracowników, którzy szukali odpowiedzi na pytania: jaki powinien być mój szef abym mu ufał? Jakie cechy budują zaufanie w relacji pracownik – manager?

W badaniach, respondenci wskazali kluczowe 4 cechy i każdą z nich chciałbym omówić zwracając jednocześnie uwagę na kluczowe według mnie zjawiska w relacji czysto sportowej –na pierwszy rzut oka dalekie od biznesowych. Ale czy na pewno?

UCZCIWOŚĆ.  Pierwsza z priorytetowych cech wskazywanych przez respondentów, która wpływa na budowę zaufania. Czym jest uczciwość w relacji zawodnik – trener. Po pierwsze to brak kantowania. W obie strony. O kantowaniu ze strony zawodnika pisałem wyżej. Myślę, że w komercyjnej trenerce – czyli ja jako zawodnik kupuje dostęp do trenera – kantowanie związane z dokładaniem albo zmniejszaniem jakości lub objętości treningu to trochę tak jakbym po prostu wyrzucał pieniądze. Może po prostu od razu te 100, 200 czy 500 zł miesięcznie oddać albo przeznaczyć na coś innego. A znam zawodników, którzy do perfekcji opanowali sztukę importowania do excela tabel z garmin connect’a a następnie exportowania ich w formie lekko zmodyfikowanej – żeby tylko trener się nie zorientował. Z ręką na sercu – nie raz i piszącemu te słowa przydarzyło się wysłać sprawozdanie, które nie odzwierciedla planu w 100% ale jest to za każdym razem opatrzone było to odpowiednim komentarzem. Jak to mówią „plan to tylko życzeniowa imaginacja rzeczywistości”. Jest jednak druga strona uczciwości. Patrząc na postępujący w postępie geometrycznym przyrost trenerów triathlonu uczciwość to umiejętność solidnego podejścia do trenowanego zawodnika. Tak jak mogę sobie wyobrazić prowadzenie zawodnika w wersji „premium”, które polega na  rzeczywistym zajmowaniu się analizą każdego treningu i konstruowaniem planów na bieżąco to na litość boską – to naprawdę trudno jest mi sobie wyobrazić taką sytuację w przypadku, kiedy takich klientów „premium” tenże trener ma 20-tu. Co więcej. Zawodnicy ci znają się i widzą, ze część planów to tylko forma kopiuj – wklej. Jeśli byłbym tego typu „klientem” – czyli zawodnikiem, który płaci i wymaga to pewnie oczekiwałbym solidnego – czytaj- uczciwego zajęcia się moją osobą lub powiedzenia mi wprost – które treningu są one-size fits-all a które są dopasowane do mnie. Bynajmniej – nie potępiam trenowania ludzi hurtowo ale potępiam hurtowe trenowanie w wersji „premium” – to jest dla mnie jeden z przykładów nieuczciwości.

Z uczciwości wynika kolejna wskazywana przez badanych pracowników cecha „zaufanego szefa” – KOMPETENCJA. Czyli warto znać się na rzeczy. Respondenci w badaniu Kouzesa i Posnera wyraźnie wskazują, że nie oczekują od szefa bycia omnibusem ale pewnego poziomu niekompetencji nie akceptują. Jak to się ma do trenerów triathlonu. Wraz z ustawą, które dereguluje zawód trenera każdy może nim oficjalnie zostać. I zostaje. Znam (niestety) zawodników, którzy po roku trenowania triathlonu wpadają na pomysł zostania trenerem tej dyscypliny i jak sami mówią: do trenowania „ogórków” wystarczą mi plany na jakich ja trenuję. Przedsiębiorczość? Nie – kradzież. Nazwijmy to po imieniu. Co więcej kradzież, która może zrobić komuś krzywdę. Trener rzeczywiście nie musi się znać na wszystkim. No chyba, że wydaje mu się, że się zna. Stąd też mamy trenerów fizjologów, trenerów fizjoterapeutów, trenerów dietetyków i psychologów. I każdy mówi to samo bo to samo jest napisane na najpopularniejszych portalach społecznościowych czy forach biegowych i triathlonowych. Drodzy zawodnicy. Jeśli Wasz trener sam trenuje na czyichś planach to słabo to świadczy o jego kompetencji trenerskiej. Drodzy trenerzy. Jeśli jesteście wyśmienitymi fizjologami i jeśli znacie się na fizjologii wysiłku ale nie macie zbyt wielkiego pojęcia o diecie – odeślijcie zawodnika do kogoś kto zna się na tym lepiej niż wy.  Nie zaszkodzi to waszemu autorytetowi a na pewno nie zaszkodzi zawodnikowi. Jednak kompetencja to również kwestia własnych doświadczeń. Prawdą jest, że nie trzeba być mistrzem w dyscyplinie aby trenować innych jednak w triathlonie trudno jest mi sobie wyobrazić skuteczny trening pływacki jeśli jedynym źródłem wiedzy jest przeczytanie książki „Pływanie dowolnym w weekend” i kupienie kamery do kręcenia zdjęć pod wodą. I pomimo tego, że bieganie i kolarstwo mogą wydawać się mniej technicznymi dyscyplinami to z nimi jest podobnie. Trenerze czy potrzebne mi są koła o wysokim profilu? Jaki kask czasowy ma kupić? Jakie opony są najlepsze na tą trasę. A jakie buty do startów? To są pytania, które naturalnie zadajemy najbardziej kompetentnej wedle naszej wiedzy osobie – trenerowi. I warto dostać na nie rzetelną odpowiedź a nie tylko taką, która wynika z powiązania trenera z jednym bądź tez drugim sklepem internetowym.

Jeśli zostaję trenerem zawodnika, który chce przebiec  5km w czasie poniżej 40’ to nie muszę posiadać żadnej innej kompetencji poza kompetencją interpersonalną jaką jest klarowane nadawanie informacji – czyli powiedzenia wstań z kanapy idź i biegnij a jak się zmęczysz przejdź w marsz. Jednak jeśli ten ktoś, kto chce zrobić ten czas ma 140kg to świadomość braku moich kompetencji powinna powstrzymać mnie przed takim poleceniem i odesłaniem delikwenta najpierw do dietetyka zanim skasuję od niego pierwsze 100 zla za tzw. plan treningowy. Wtedy jesteśmy nie tylko uczciwi ale i świadomie niekompetentni.

Przykład idzie z góry” i „bądź modelem dla swoich podwładnych”– tak o trzeciej wymienianej w badaniach cesze „INSPIROWANIE INNYCH” mówią autorzy badania. Trener to ktoś, na kim zaczynający zabawę w trenowanie np. triathlonu będą się wzorowali. I podświadomie lub świadomie będziemy modelować się na zachowaniach tej osoby. A jeśli trener ma lub miał doświadczenie osobistego stosowania środków jakie aplikuje podopiecznym to zachowania te będą modelowały nasze postępowanie w sposób prawidłowy. Dość ciekawe pytanie jaki usłyszałem od trenera triathlonu brzmiało – jak myślisz Marcin, w jakim stopniu czy trenowanie na trenażerze przekłada się 1:1 na jazdę po szosie? Z tego pytania nie tylko wyłania się obraz kompetencji tego trenera ale przede wszystkim brak doświadczenia niezbędnego w trenowaniu dyscypliny jaką jest triathlon – szczególnie w formule non-drafting. Jaką wiedzę o suplementacji podczas zawodów IM może mieć z kolei inny trener, który nigdy nie doświadczył „ściany” w maratonie lub nie ukończył tego dystansu. Owszem może wyczytać o średniej podaży węglowodanów na kg ciała podczas wysiłku bazując na Frielowej „Biblii triathlonu” i zapodać zawodnikowi instrukcję według której ten – począwszy od 10 km roweru będzie musiał łyknąć 17 żelów energetycznych do końca zawodów (historia oryginalna). Inspirowanie sobą to np. rozciąganie się po treningu z zawodnikami jeśli wymaga się tego od nich a nie uciekanie pod prysznic z komentarzem – no to teraz panowie się porozciągajcie. Ale inspirowanie to również zachęcanie i motywowanie zawodników – szczególnie wtedy kiedy nie idzie. Głupio mi będzie przed trenerem – jak słyszę taki tekst od zawodników to wiem, ze relacja ta jest silna. Że trener jest pierwszym motywatorem w chwili zwątpienia. A czy boję się ochrzanienia czy raczej czekam na „głaski” to już inna para kaloszy.  Mój były trener ma maksymę – „kupuj najlepszy sprzęt na jaki cię stać” i wiem, że sam tak robi. Może dzięki temu mam wymówkę, żeby od czasu do czasu robić remont i odświeżenie mojego zestawu zabawek triathlonowych.

Ostatnią kluczową cechą jaką wskazują respondenci badania jest DALEKOWZROCZNOŚĆ – czyli wizja celu. Mam marzenie aby w wieku 50 lat zostać Mistrzem Świata w triathlonie na dystansie IM. Dla mnie to marzenie, dla mojego trenera cel. Wiemy dokładnie jak będzie wyglądała droga na start w roku 2022. Że kwalifikacja na Hawaje powinna nastąpić w 2021, że w 2019 i 2020 nie będę startował na dystansie IM etc. Taki jest plan. Oczywiście zakłada on sytuację optymistyczną, ze pozwoli zdrowie ale akurat tego nie można przewidzieć w 100%. Dalekowzroczność to nie tylko umiejętność planowania ale również świadomość realnego stawiania celów i konsekwentnego ich realizowania. To umiejętność urealniania ambicji zawodnika ale i wzbudzania zaangażowania jeśli te cele nie są wyzwaniem.  To również umiejętność odmawiania. Tylko klasowego Trenera (przez duże T), który „żyje” z zawodników stać będzie na to, żeby pożegnać się z „klientem”, który nie przesyła sprawozdań lub który nie realizuje planów stosownie do uzgodnionych założeń. Pomimo świętej zasady – klient płaci – klient wymaga. Jeśli ma to być obopólna korzyść – zaangażowanie (pomimo przepływu środków płatniczych tylko w jedną stronę) musi być obopólne. W końcu sukces zawodnika to też sukces trenera.

Zaufanie jest podstawą relacji trener zawodnik. Jeśli tego zaufania nie ma to kolejnym krokiem jest nieujawniane sobie sytuacji trudnych co z kolei prowadzi do braku odpowiedzialności i w konsekwencji braku dbania o wyniki. Także trenerzy – pokazujcie, ze można wam ufać. Zawodnicy – jeśli podjęliście świadomą współpracę z trenerem to im szybciej zaufacie tym lepiej będzie się Wam trenowało.

2 Komentarze

  1. Adam Przeździęk pisze:

    Bardzo ciekawy tekst Marcin. Czekam na więcej. Świetnie, że zdecydowałeś się na przekazywanie swojej ogromnej wiedzy i doświadczenia w tak dostępnej dla wszystkich formie.

  2. Grzegorz Radziukiewicz pisze:

    Fajny tekst.