Zacznę od początku, żeby potem o tym już nie wspominać. Nie jest winą Piotrka Nettera, że jakiś debil zostawił podejrzany pakunek, a że Piotrek nerwowy jest i przejmował się jak cholera (ja w ogóle tego sobie nie wyobrażam) to się zagalopował w komentowaniu sytuacji. Ma jednak jaja – przeprosił wszystkich i po temacie (przynajmniej dla mnie). A teraz można gdybać czy była lepsza alternatywa dla startu falowego co 5′ czy „huzia na juzia” wszyscy razem. Po tych paru godzinach chyba jednak chciałbym się przemęczyć te 500-600 m w tłoku i nie napływać i najeżdżać potem na kolejne fale. Ale o tym za chwilę…
Zaproszenie na 5150 dostałem od NB i Marcina Mikuska. W tym samym czasie Brodnica – serce rozdarte. Ostatecznie przeważyła chęć pokazania moim szefom i znajomym z pracy czym jest triathlon. A, że przy okazji pokazałem też, co to jest RETRO TRI to wartość dodatkowa. Przepraszam kolegów z teamu Triathlon Series Team i mam nadzieję, że wszystko poszło u Grześka super.
Wieczór przed, spędziłem w doskonałym towarzystwie kolegi Dowbora, który odpalił swój super sprzęt AV (pierdylion cali) i jak to w klasycznej rodzinie – chłopaki oglądali piłkę, Ewa z Asią gadały o… życiu 🙂 W odróżnieniu od ostatniej wizyty unikałem cieciorki jak ognia chociaż Maciek zasadził się z pizzą (świetną nomen omen), a rano zrobił mi śniadanie a’la Rafał Herman. Tak więc wjechały ryż z bananem i masłem orzechowym + galaretka enervita i… wystarczyło do startu.
Super atmosfera w autobusach wiozących zawodników na miejsce startu. Na szczęście w autobusie miejsce siedzące (na szczęście nie było pań a panowie nie byli ciężarni). Zresztą jestem MKONem if you know what I mean 😉 Mimo, że zawody poważne – podczas 40′ jazdy cały czas ubaw, żarty i jakoś mało napięcia dookoła. Przed zawodami zakład z Kacprem Adamem, który miał dymać 10 pompek jeśli nie wygra. Dymał!
Same zawody jak zawody. Organizacja i miejscówka według mnie wyśmienite. Nieporęt – poza słabym pływaniem (dużo biegania w wodzie) ma wyśmienite warunki do tri – swoją drogą zapraszam na VTS Nieporęt! Zapowiada się najszybsza połówka w Polsce.
Na rower nie mam jeszcze nogi. Ale mimo dość średniego (pojechałem o 13 wat mniej niż planowałem) rezultatu jestem zadowolony, bo aerodynamika działa. Rower naprawdę daje radę, a nowy strój startowy (na rower) HUUB by DS powoduje, że jedzie się jak w pancerzu. Dodatkowo kask, jaki dostałem na urodziny – to wszystko pokazuje, że wprawdzie do Michała Podsiadłowskiego jeszcze lata świetlne ale mnie średnia ponad 40 na dystansie wystarczy :).
Ideą mojego startu było: mocno w wodzie (tutaj padaka), mocno na rowerze (było tyle ile dzień dał) i mocno na biegu. Tutaj było super. Trasa biegowa – BAJKA! Bardzo szybka, widowiskowa, łatwa do kibicowania. Poleciałem to najszybciej w historii swoich startów. Znaczy maraton wprawdzie jeszcze nie pozwala dobrze zakręcić na rowerze ale na biegu za to jeszcze procentuje. Wliczając przebierkę w T2 ze stroju aero na retro i kilka przystanków na przybijanie piątek czas przyzwoity. Co tam przyzwoity – zajebisty! Bardzo się cieszę. Rower się dotrenuje, pływanie się… wiadomo – przereklamowane jest! 🙂
Na koniec podziękowania: Dla Pani Marty Ż. za opaskę NB bez której wyglądałbym jak półretro! Dla moich dziewczyn za kibicowanie (i wszystkim za kibicowanie i napisy na asfalcie!), Wertykalowi za rower – jest naprawdę BOSKI! Enervitowi, za galaretki – jak się okazało na expo rozchodzą się najszybciej ze wszystkich czerwonych odżywek. NB dziękuję za zaproszenie na zawody. No i dziękuję Prezesowi, za… wiadomo – wszystko! Tomkowi podziękuję po Barcelonie 🙂 ale patrząc na to, co robią jego/ich zawodnicy w Trinergy naprawdę SZACUN!
A teraz przeprosiny: Warszawiaków przepraszam za gołą dupę podczas biegu. No te gatki są takie, a nie inne 🙂 fajne foto 🙂
Na sam koniec przykra sprawa. Podczas części rowerowej mijałem 2 grupy. Jedną mniejszą, drugą większą i znacznie dalej od startu. Można było się rozciągnąć. Niestety kilku znajomych. I nie ma co udawać, że wszystko było ok. Nie było. Ale mam Was w dupie. Nie dostaliście kary – znaczy upiekło się Wam. Cieszcie się ze swoich wyników razem ze swoimi karbonami srarbonami.
4 Komentarze
Była grupa i to duża. Sam mogłem się z nią zabrać, jak mnie doszli. Ale po co, żeby urwać minute, dwie wbrew zasadom? Odpuściłem kawałeczek, przejechali.
Gratki. Cieszę się, że zaczynaliśmy razem i zawsze jak Cię czytam czuję przynależność do triatlonowej rodziny. Uczę się od Ciebie luzu i dystansu do siebie. Dzięki za te lekcje.
Luz do siebie! Przyznaję, nad tym duuużo pracuję ale i mam dobre w tym wyniki 🙂
Super relacja MKON! Trafnie o incydencie przed pływaniem i o samych zawodach. Było widowiskowo i szybko. Czekam na kolejny rok 🙂 PS. Retro zawsze w cenie 😉