Przyszłość należy do takich właśnie imprez. Imprez nastawionych na zawodników, imprez których poziom organizacyjny nie obiega od zawodów światowych serii a różni się jedynie: a) wysokością opłaty startowej b) faktem, że na IM żeby zasiąść na trybunie trzeba zapłacić a tutaj po prostu siedzisz i oglądasz wbiegających na czerwonym dywanie zawodników. Jednym słowem: Panie i Panowie organizatorzy Triathlon Bydgoszcz – czapki z głów! Dla mnie impreza marzenie. Wprawdzie atmosfery w Suszu nic nie pobije (Krasus np. narzekał, że na starówce było dzisiaj mało dopingu) ale poziom organizacyjny naprawdę wysoki. Bardzo dużo też tzw. debiutantów. Myślę, że startując po Bydgoszczy w innych miejscach mogą mieć bardzo wysokie oczekiwania.
Sam mój start w cieniu walki z chorobą na B (obiecuję, że to ostatni raz, kiedy o tym wspominam) to kolejne triathlonowe doświadczenia. Po pierwsze im większa pralka na początku tym lepiej mi się płynie. Mimo zrzuconych okularków już w 40 sekundzie pływania jakoś udało mi się przyspławikować i założyć je z powrotem. Wprawdzie wody w nich było jak w akwarium ale z małą ilością wody pływam właściwie na każdym treningu – to według mnie najlepszy sposób na parujące okularki – więc do opanowania. Przejrzystość wody – mega – w takiej wodzie to można pływać w nogach… Wprawdzie nie uchroniło mnie to przed zaatakowaniem statku cumującego tuż za bojka nawrotową ale na szczęście się przestraszył i odpłynąłem od niego na bezpieczną odległość. Patrząc na starty w tym roku widzę następującą zależność: czysta woda – dobre pływanie; brudna – słabe… Dzisiejsze pływanie uznaję za dobre, chociaż pewnie Tomek K ma inne zdanie. Ale wiadomo – pływanie jest przereklamowane 😉
T1 w hali Łuczniczka, gdzie śledzę w Polsat Sport zmagania siatkarzy… super. Jak w dzień przed zawodami weszliśmy z Prezesem rzekł: ooo, to może być siedziba klubowa… Sporo miejsca, łatwy wbieg (o potencjalnej kolizyjności już napisałem do orgów) i łatwy wybieg. Z wielką obawą wyjeżdżałem na trasę rowerową bo patrząc na mapę myślałem, że większość trasy w mieście – nie będzie się gdzie rozpędzić. A było. Asfalt w większości super, szeroko, niekolizyjnie. Poza byciem objechanym przez Bartka Pawełczaka jak taczka to rower zaliczam również do udanych. Mocne waty i dobra prędkość ale nie byłem mocno ujechany. Odnośnie trasy rowerowej mam dwa spostrzeżenia – jako, że ciągle się uczę. Już na 20 km wiedziałem, że bidon jaki mam za siodełkiem się nie przyda. Ale bidony enervita są takie fajne, ze nie chciałem go wyrzucać. Szkoda mi było. Czyli tachałem całe 700 gram 30km na darmo. Potem problem się rozwiązał bo na torach tramwajowych sam mi wypadł. Tomek (tym razem Kałużny) będzie nowe zamówienie 🙂
Drugie spostrzeżenie – Tomek Kowalski wmawia mi, żebym nie zaspokajał się średnią 40km na rowerze ale jechał swoje zaplanowane waty. A mnie jakoś się tak składa, ze jak widzę średnią ok.40-41 to… nie chce mi się cisnąć więcej. I wszystkie swoje zawody so far pojechałem na takich właśnie prędkościach. Argon NAPRAWDĘ daję radę! Nie liczę na to, że podczas IRONMANA w Barcelonie wykręcę taką prędkość ale się nie pogniewam jeśli… J
Co do pociągów. Widziałem. Widziałem też sędziów. Powtórzę z felietonu suskiego – jak sami się nie opanujemy to nawet tych 30 kar o których dzisiaj wiem – nic nie da. Tyle w temacie.
Bieg jak to bieg. Ponieważ od jutra ostre trenowanie do Barcelony miałem się nie ujechać. Bartka Pawełczaka doszedłem na 4km i po przybiciu piątki (Stary masz klasę!) pobiegłem dalej. Ostatnie 2 km na lajcie żeby się nie upiec. Na samej mecie (jeszcze raz dzięki dla orgów – świetnie to wyglądało) obiecany Profesorowi Pupce fikołek i… roztruchtanie do hotelu.
To na koniec (prawie) dwa słowa o życiu VIP-a. To były drugie (pierwsze to Susz) kiedy to organizator potraktował mnie jak gwiazdę. Miałem zagwarantowany hotel i to taki blisko startu, mogłem spokojnie się wykąpać po, spakować etc. Bardzo ale to bardzo jest mi miło i bardzo dziękuję!
Zanim pożegnam się z Państwem podając moje kolejne pomysły w tym roku powiem o rzeczy, z której kolega Dec-Pol będzie dumny. Zanim spakowałem rower umyłem go i… zmieniłem klocki z karbonowych na normalne. Duma Kubuś co? Ale jutro dwa treningi więc trzeba być przygotowanym.
Na koniec: dziękuję za akcję z naklejkami podczas odprawy. Wspólnie z Prezesem dumni jesteśmy, ze mogliśmy dołączyć do Tri-Mamy i zbierać pieniądze na Alicję. Dumni jesteśmy też z faktu, ze najszybciej wyszły naklejki: „ogień z d*pu”. Po akcji Prezes powiedział: MKON zapomnij o sprzęcie na II część sezonu – drukujemy naklejki na Gdynię… Tak więc jakby ktoś chciał to albo piszcie do Klubu na fb, do mnie albo… czekajcie na Gdynię. Tam wystartuję w kwiecie pobierania antybiotyku, potem Wolsztyn (jak są jeszcze miejsca) i Barcelona. I tyle w tym sezonie…
4 Komentarze
Z mojej strony dodam, że znam lepszy sposób na walkę z zaparowanymi okularkami. Wypłukaj okularki pod kranem i posmaruj pastą do zębów. Następnie wypłucz pod bierzącą wodą aż cała pasta zostanie wypłukana.
Pozdrawiam
Marcinie ! Z tymi nawet salta mozesz robic !
https://www.specialized.com/ca/en/accessories/rib-cage-ii/104933
Sluchaj sie pradziadka !!!!
aye, aye sir!
Potwierdzam – bardzo pozytywne wrażenia na 1/8 IM. Organizacja na medal. No może tylko więcej sędziów powinno być, aby jeszcze więcej wlepić kar. Ale i tak za rok wrócę, aby poprawić tu życiówkę i stanąć na pudle w kat M45 🙂