Ostatnie 2 dni to dwa jednodniowe szkolenia w Warszawie. Ze spaniem w Olsztynie pomiędzy. Po pierwszym dniu miałem do wykonania test 2*8’ a drugiego dnia Bc2 12km. I tak jak test wolałem robić w znanych mi okolicznościach przyrody to bieganie planowałem zrobić gdzieś po drodze jadąc do domu na weekend. Obydwa treningi były jednak kwintesencją tego co nazywam #niemaniemogę w podróży. Czyli zatrzymuję się w miejscu bezpiecznym dla auta i całego pełnego bagażnika i cisnę tam, gdzie oczy poniosą. Rower zrobiłem w okolicach Jedwabna. Test to test – zalecenia Tomka to powtarzalne pod względem warunków drogowych okoliczności. 10’ przerwa pomiędzy odcinkami testowymi nie daje możliwości powrotu do miejsca startu pierwszego więc trzeba szukać czegoś płaskiego. Ponieważ to test prawie do odcięcia najlepiej z ograniczonym ruchem drogowym no i w miarę dobrym asfaltem. W końcu trzeba się koncentrować na wyciskaniu a nie na omijaniu dziur. Poszło jak poszło ale najważniejsze, ze po raz kolejny logistycznie wszystko się udało. No i się nie zgubiłem 🙂 – zadziałał najbezpieczniejszy wariant – 45’ w jedną stronę (w tym 8’ odcinek testowy + 5 minut z 10’ przerwy i jedziemy z powrotem). No i parking w przepięknym miejscu – nad brzegiem jeziora więc można było się przekąpać po treningu.
Dzisiaj za to odkrywałem uroki Mazowsza. Miejscówka treningu lekko wymuszona korkiem przed rondem w Glinojecku. Plan był taki, żeby dojechać przynajmniej do Nidzicy ale Długoweekendowa Masakra Autami z Rowerkami skutecznie uniemożliwiła mi przejechanie odcinka Wwa-Nidzica (o Olsztynie nie mówiąc) jeszcze za jasności. Więc słysząc na CB o 4 km korku szybki look na google maps, parking przy przydrożnym zajeździe i lecę… gdzie asfalt poniesie. W końcu to BC2 więc lepiej po asfalcie niż po piachach. I otóż szanowni państwo kilka odkryć takiego oto treningu. Mazowiecka ssi spokojna wsi wesoła oznacza:
Podobnie jak poprzedniego dnia. 9km tam i 9 z powrotem. Szybka przebierka na parkingu i szybka „toaleta” w toalecie zajazdu i… ze znacznie mniejszym natężeniem ruchu myk do domu.
Bardzo jestem z siebie dumy. Nie zabiło mnie 2h wyjeżdżanie z The City, nie zmniejszył też mojej motywacji do treningu fakt, ze musiałem improwizować z miejscówką. I na koniec: wczoraj na szkoleniu po raz kolejny usłyszałem od uczestnika pytanie: jak Pan (tak, tak – mówią do mnie już Pan – znaczy stary jestem) „zmusza się” do wyjścia na trening po ciężkim dniu. Moja odpowiedź jest zawsze taka sama: nie zmuszam się – po prostu się ubieram i wychodzę 😉 Czego i Państwu życzę! W końcu to lubicie, nieprawdaż?
Niemaniemogę się z Państwem weekendowo! Powodzenia w Sierakowie!
4 Komentarze
No patrz, to jeździłeś po moich terenach treningowych, kiedy jestem u teściów w Raciążu 😉 Jest tam trochę dobrego asfaltu gdzie można śmignąć 🙂
Ja akurat aktualnie na przedłużonym weekendzie szlifuję formę w górach przed IM 😉
Pozdrawiam ze Szklarskiej 🙂
naprawdę dają radę te asfalty… a Szklarskiej zazdroszczę! I to bardzo!
Jak nie mam nastroju, żeby pójść na trening – zmieniam nastrój 😉 Motywacja jest w środku. I moim zdaniem jest wyborem. To mój wybór, żeby być zmotywowanym. Takie podejście pozwala właśnie ubrać się i wyjść na trening, tak po prostu. Nawet jak mi się nie chce, to decyduję, że mi się chce i idę. 🙂
polecam http://labs.strava.com/heatmap do przygotowywania trasy w nieznanych terenach