Jako zawodnik Klubu Sportowego NIEMANIEMOGE otoczony jestem opieką Działaczy, którzy zatrudniają najtęższe głowy, aby proces moje rehabilitacji i rekonwalescencji był najszybszy i najlepszy możliwy. Jednym z takich fachowców jest Profesore Artur Pupka (pseudonim Professore a hasztag #wiecznie2). Professore zalecił mi na pierwszy okres po ostatniej wizycie kontrolnej następujące działania.
Ponieważ wraz zaleceniami przysłał do Klubu fakturę, zanim tradycyjnie prześlemy ją do Jacka Nowakowskiego do SAE, Prezes poprosił o jej opisanie. Oto jak Professore uzasadnia swoje rekomendacje:
MKON: dostałem do wyboru albo szybki spacer, albo ćwiczenia na trenażerze. Ponieważ było to zalecenie „i/lub”, stosuję obydwie rzeczy. I tak jak pisze Artur. Każdy taki wysiłek to walka z tym, aby płuca od środka „układały” żebra. Szczególnie przy nabieraniu oddechów głębszych boli jak cholera. Na rowerze staram się nie przekraczać 200 wat oraz nie będę robił treningów trwających dłużej niż 90’. Głównie z powodu jednak niestabilej pozycji wynikającej z niechęci do obciążania prawego zadrutowanego barku. Mimo różnych ustawień kierownicy oraz gumy utrzymującej bark, napięcie w lewej części pleców, mniej więcej po godzinie daje mi się we znaki. Gorzej jest podczas spacerów. Mikrodrgania przenoszące się na żebra, wynikające z marszu powodują jeszcze małą koordynację oddechu i żeber, co powoduje, ze w drugiej części marszu (albo idąc pod górkę) muszę się zatrzymać, aby nabrać oddech. Niezależnie od komfortu staram się codziennie robić zarówno rower jak i spacer.
MKON: vitaminą D3 suplementuję się zimną niezależnie od kontuzji. Oczywiście jak jestem w Portugalii to nie 😉
MKON: To zalecenie również nie różni się zasadniczo od mojego standardowego odżywiania. Mimo, że jestem lekko uczulony na laktozę, jem dużo nabiału na co dzień, bo po prostu lubię. Jednak zastosowanie wskazanej przez Artura porcji twarogu (kostka dziennie) jest dla mnie wyzwaniem dietetycznym. To sporo. Do tego dochodzi jogurt i kefir jako uzupełniacze. Kefir – luz – codziennie i tak pijam potreningowe coctaile z korzeniem maca, mrożonymi truskawkami i mrożoną żurawiną. Tutaj nic się nie zmieniło. Jogurt z owocami i twarogiem stał się moim deserem. A ponieważ wychodząc ze szpitala ważyłem jak w najlepszych czasach wagi startowej to nie obawiam się „deserków”. Dzisiejsza waga pokazała 70kg, mimo futrowania się ostatnimi dniami na maksa. Ale jak to mawia Babcia. Trzeba jeść dobrze, aby szybko wyzdrowieć 😉
Nota bene
Otaczają mnie dobrzy ludzie. Fani, sympatycy, czy przyjaciele. Proszę się więc nie dziwić, że korzystam z ich pomocy czy deklaracji wsparcia mnie w tej trudnej dla mnie sytuacji. A pisząc serio, zostałem postawiony przez Artura do pionu i choćbym nie chciał, to i tak dostałem zestaw zaleceń, które stosuję. Jak to sam napisał: „najpierw rozpręż płuca i pozbądź się odmy – potem się za Ciebie wezmę”
Dziękuję Artur! Działamy!