W momencie jak pisze tego posta Krasus (Marcin Krasoń) jest już na trasie maratonu w Walencji. Wczoraj miałem z nim (moim padawanem z pierwszej edycji) rozmowę o zdjęciu jakie wrzucił na instagrama. Rozruch w spodenkach od stroju triathlonowego Huub. Słowo rozruch sugerowało, że on w tych spodenkach chce wystartować, więc zagaiłem. Okazało się, że tak i ze innego sprzętu nie ma. A argumentem ZA był argument, ze w spodenkach biegowych nie ma kieszonek na żele.
Wiadomo, że jak człowiek innego sprzętu nie ma to nie ma sensu mówić mu, ze to głupi pomysł a jako sMentor tym bardziej. Chociaż między wierszami obiecałem mu, ze ten tekst napiszę.
Inny przykład – też padawana z pierwszej edycji (domyślicie się którego). Przed swoim triathlonem górskim pyta mnie: „jak myślisz MKON, część biegową lecieć w stroju jednoczęściowym czy w dwuczęściowym”. Dla niezorientowanych mówimy o TYM, 24h triathlonie górskim. Facet, który planuje część biegową zrobić w około 6-7h zastanawia się, w którym stroju triathlonowym to zrobić. STROJU TRIATHLONOWYM. Oczywiście po sMentorsku kazałem mu jebn@ć się w głowę i przebrać w strój normalny – biegowy.
Dlaczego o tym piszę? Bo do biegania służą stroje biegowe a do triathlonów służą stroje triathlonowe. I tak (to jest oczywiście MOJE zdanie) pierwsze można wykorzystywać w triathlonie, tak wykorzystywanie drugich w bieganiu obarczone jest jednak duuużym ryzykiem obtarć. Dodatkowym czynnikiem zarówno stresogennym jak też przeszkadzającym w bieganiu.
Krasus napisał mi – „spoczko – zrobiłem w tych spodenkach 28km wybieganie i było bardzo dobrze”. No i pięknie. Pogadamy na 38km, przy kilkukrotnym polaniu się wodą. Nie chcę powiedzieć, że to MUST i, że jajka Krasusa po maratonie wyglądać będą jak tatar. Pielucha w spodenkach triathlonowych nie służy do zwiększenia komfortu na biegu. Służy do komfortu (umownego) na rowerze. Na biegu (przynajmniej mnie) przeszkadza. A jeśli w maratonie roweru nie ma to po co ryzykować? Co z tego, że na szwy i pachwiny poleci dzisiaj (poleciało – bo jest po 9 więc pewnie już wystartował) pewnie z pół kilo wazeliny. Ja nawet biegnąć w spodenkach biegowych też tak robię. Bo przy tych tysiącach ruchów obtarcie jest naturalne. Więc po co dokładać kolejny element. Owszem usłyszałem wyraźnie: KIESZONKA. Nie przekonuje mnie to jednak. Bo warto pomyśleć out of the box.
Powyżej spodenki biegowe NB zwykłe. Bez żadnych fajerwerków. Do nich moja mama na moją prośbę doszyła w formie „szlufek” dwa kawałki szerokiej gumki tak, żebym na KONA mógł wyjąć je z worka z włożonymi wcześniej 4 żelami i korzystać z nich do 25km. Guma kosztowała mnie 3zł za 1metr, „krawcowa” to koszt bombonierki 😉 Wysoki koszt jak za zapewnienie sobie komfortu? Co powstrzymuje nas przed takimi rzeczami na biegu? Czy nie czasami to, że jak jestesmy tri to biegamy w spodenkach tri? Ręka w górę (ja podnoszę aż dwie), kto przebiegł półmaraton albo maraton w stroju triathlonowym (jednoczęściowym). W końcu jesteśmy triathlonistami 😉
Szykujecie się do ważnego dla Was startu – warto zainwestować tytułowe „5 minut” w obmyślenie strategii z innej planety. Takiej, która nie będzie korzystała ze standardowych rozwiązań a wymuszała niestandardowe. A to, ze się będą „śmiali” – w dupie to miejcie.
Poniżej ochraniacze na buty, które zrobiłem sobie z kurtki puchowej (jak jeszcze wolałem jeździć zimą na dworze a nie na trenażerze). Ile się o nich nasłuchałem to moje… Ci krytykujący dalej jeżdżą swoje i udają, że marźnięcie w stopy zimą to „must”. Ja jestem Mistrzem Świata (byłym) i miałbym ZADNYCH obiekcji aby tak „na wieśniaka” wyjechać po raz kolejny 😉
P.S chciałbym być dobrze zrozumianym: HUUB produkuje wygodne spodenki triathlonowe, które w większości przypadków dają komfort również na bieganiu. Ale chcecie tylko biegać? Kupcie w Huubie spodenki biegowe. Tyle.
3 Komentarze
W zasadzie to sie zgadzam. Bieganie maratonu w spodenkach tri to masochizm. Tak moj out of the box sposob na zele w biegowych imprezach jest prosty. Ubieram triatolonowy singlet z waskimi kieszonkami z tylu. Zalety sa wielorakie
– zele nie lataja/dyndaja sie po pupie (singlet jest super dobrze dopasowany do ciala)
– sutki sie nie ocieraja/krwawia (plaster/wazelina jest zbedna) – (singlet jest super dobrze dopasowany do ciala)
– nie musze miec dodatkowej drobrej koszulki startowej
Spodenki moga byc zwykle/byle jakie – ja wybieram dopasowane
ps. kiedy biegalem w zwyklej koszulce technicznej, ale przestalem bo
– jak bieglem w mega deszczu to trzeba bylo ja po drodze wygrecac – bo brala wode, pomimo ze techniczna
– z przypietym numerem i chipem lata to to po brzuchu i mnie wkurza – ale to spawa indiwidualnego podejscia
ps2. tez bieglem w Walencji i bylo naprawde super.
Nie wiem, być może mam jakąś inną budowę ciała, ale moje doświadczenia w tym tym temacie są całkowicie odwrotne. Uważam, że strój tri jest o niebo bardziej komfortowy i wygodny od biegowego. Przykłady: 17 przebiegniętych maratonów w stroju biegowym, czyli luźna koszulka bez rękawków i startowe spodenki różnych firm określanych jako „wiodące” na rynku. Po każdym maratonie obtarcia na wewnętrznej stronie ud, w tym raz na maratonie w Berlinie nieopatrznie, gdzieś na około 33 kilometrze polałem się wodą dla ochłody i zmoczyłem całe spodenki. Efekt? Uda starte praktycznie do żywego mięsa. Nie polecam. Do tego zawsze zaklejam plastrami sutki, bo pewnie z koszulką byłoby podobnie. Teraz strój tri. Kilkanaście połówek i dwa pełne dystanse. Nigdy nie miałem jakiś większych problemów z obtarciami. W moim wypadku pełny dystans to około 11stu godzin w stroju tri z czego prawie cztery to bieg. Hektolitry wylanej na głowę, plecy, pachwiny wody. Może tylko jakieś leciutkie obtarcia, ale po takim czasie to zrozumiałe. Ogólnie bez większych problemów. O ile Marcin z 99% twoich tekstów się zgadzam, to tutaj nie mogę. Jak na początku pisałem, może to jest kwestia budowy ciała, ale na pewno nie możesz kategorycznie twierdzić, że strój biegowy zawsze i dla każdego będzie lepszy od tri.
lucky you! a co do niezgadzania się to you are more then welcome 😉