Słyszeliście kiedyś o “Biegu Jacka”. Ja tylko z internetu. Paweł Janiak z PZTRi jest z Siedlec, a jest moim znajomym, więc to co on zalajkuje, to ja jakoś widzę. Ale „Bieg Jacka” jakoś ani mnie nie kręcił, ani nie interesował, bo ile takich biegów jest w Polsce? 100? 200? 500? Mówimy o imprezie, gdzie w biegu na 5km staruje 600 osób a w półmaratonie między 300 a 400. Imprezie, gdzie opłata startowa to nie 350-700 jak w trajlonach ale 35/50 do 100zł (w dniu zawodów). Impreza porównywalna z tri ilością uczestników, prawdopodobnie nieporównywalna budżetem z imprezami triathlonowymi. Skąd pomysł, aby informację o tym jako poszło spotkanie w PZTRi nt dopingu zaczynać od imprezy biegowej?
Stąd: http://biegjacka.pl/aktualnosci/wyniki-kontroli-antydopingowej
Czaicie? Żadnego patronatu PZLA, żadnej akcji społecznej. Organizator z własnej nieprzymuszonej woli od kilku lat zaprasza POLADA i bada zwycięzców. Bo chce być fair. Bo chce być postrzegany jako dbający o jakość, bo chce być profesjonalistą a nie tylko profesjonalnym pieniądzozarabiaczem. Nie wiem kto za to płaci. Nie wiem, czy opłata za badanie jest włączona w opłatę startową. Ale wyobraźcie sobie, ze jest. Płacicie 35/50 zł w pierwszym terminie. Czujecie CIĘŻAR tego podatku od czystości zawodów? Zajebiście ciężki co?
Zaczynam od „Bieg Jacka” bo spotkanie w PZTRi, na które zaproszono również przedstawiciela POLADA uświadomiło mi, ze problem badań antydopingowych w tri to problem, którego NIE MA. Serio – nie ma. Bieg Jacka przebadał 6 osób w tym roku. POLADA mówi, że przy 2 kontrolerach są w stanie przebadać realnie 8-12 na imprezie. Dużo? Mało? Dla mnie nie ma znaczenia. Znaczenie dla mnie ma to, ze to się dzieje. Że zawsze jest szansa, że to akurat ty zostaniesz zbadany.
Bo o to chodzi w całym moim pomyśle. Uruchommy badania. Piotr Wójcik z Departamentu Kontroli Antydopingowej i Zarządzania Wynikami POLADA powiedział, że rocznie przeprowadzają 3000 badań. I nie ścigają wyłącznie olimpijczyków. Większość badań to właśnie takie „biegi jacka”. Gdzie organizator bierze na siebie te 750zł za próbkę + koszty dojazdu kontrolera i jakoś przeżywa. Bez patronatu i zaleceń PZLA. Bo chce aby ludzie u niego startujący grali fair.
Dyskusja z Pawłem Jarskim, Krzysztofem Spyrą, Pawłem Janiakiem pokazała wyraźnie, że zainteresowanie do „wejścia” w kontrolę ze strony PZTRi jest. I to duże. Według mnie problem pieniędzy jest wyolbrzymiany. Na szybko wyliczyliśmy, że jeśli wziąć pod uwagę wykupione w tym roku licencję to, aby zrealizować badania w budżecie jaki potrzebujemy wystarczy dopłacić do licencji ZETA. 1zł! Za 2 zł mamy 100% więcej kontroli próbek niż przewidziane w moim pomyśle. A i tak jeszcze decyzja o tym nie zapadła, bo wszystko zależy od zabudżetowowania PZTRi przez Ministerstwo Sportu. Jest więc szansa na to, ze projekt ruszy BEZ konieczności dodatkowego finansowania. Choć jeszcze raz chcę podkreślić. NIE KUPUJĘ argumentu orgów: będą kontrole – zawodnicy pójdą startować gdzie indziej. Ja odwrócę trend. Będziesz miał kontrolę drogi Organizatorze – masz moją darmową reklamę imprezy. Może to jest sposób aby zachęcić Państwa. I nie oglądajmy się na PZTRi – to amatorzy się koksują, nie prezesi. 😉
Podsumowując:
Na koniec. Nie zbawię świata, nie rozwiążę problemu dopingu. Jeśli Lance przez tyle lat się ukrywał to co dopiero tri amator spod miasta X. Ale uważam, że albo profesjonalizujemy tę dyscyplinę albo olewamy i mówimy: o dobry wynik – na pewno się koksował. Bo bardzo niebezpiecznie przypomina to narzekanie na polityków przy jednoczesnej absencji w wyborach.
9 Komentarze
Brawo – bardzo mi się to podoba 🙂
Zgadzam sie w 100 procentach. Informacja o tym, że organizator lub związek w trakcie danych zawodów organizuje kontrolę to reklama dla tych zawodów, a nie odstraszanie od startu.
Organizator, który boi się o frekwencję z powodu kontroli jest po prostu głupi. W mojej ocenie dla większości zawodników, tj. tych czysto rekreacyjnych będzie to sprawa bez znaczenia, dla uczciwych z ambicją na wynik i dobre ściganie, wręcz odwrotnie.
Ja chcę uczestniczyć tylko w tych zawodach, gdzie będę miał choć minimum wiary, że jest fair, a nie w takich gdzie przyjeżdża zawodnik i wygrywa mając problem z dopingiem chwilę wcześniej. Czy tak nie było w Gdyni w 2016, zawodach, które są benchmarkiem dla reszty? Przepraszam to nie dotyczyło amatorów, ale tak czy siak taka sytuacja mnie demotywuje na maksa i nawet odechciewa mi się trenowania.
Wszyscy wiedzą jak jest wśród „ambitnych” amatorów, więc niech PZTri to skalkuluje i niech Polska będzie przykładem dla innych. Uważam, że zawody licencjonowane, tzn. te gdzie amatorzy są zobowiązani do wniesienia dodatkowej opłaty za licencję (roczną czy dzienną, bez znaczenia) powinny być objęte „z urzędu” programem antydopingowym pod patronatem PZTri.
BEZ LICENCJI NIE STARTUJĘ!
Marcin, w swoim imieniu dziękuję Ci że podjąłeś temat.
miło mi!
Kurde, boje się pobierania krwi i mdleje…. Oby badali po zawodach, bo nie wystartuje
ale badają z moczu nie z krwi
O, to Mnie uspokoiłeś, dziękuje.
Oczywiście, że jest to odstraszenia od startu! I bardzo dobrze, niech się boją.
Jestem za badaniami. Choć jestem przeciw licencjom. Nie widzę potrzeby by okładać amatorów dodatkowymi kosztami (choć płaciłem)
Zresztą ten rok pokazał dobitnie, iż zawody się nie domykały, jeden z powodów to licencje w/g mnie.
Będę za rok wybierał zawody bez licencji, z badaniami i te gdzie wcześniej przyznano sporo kar za draft bo ten problem w/g mnie bardziej wypacza wyniki, potem wezmę pod uwagę trasę rowerową bez dziur… i do walki.
Jakieś totalne opary absurdu. Najpierw te licencje które wprowadzili chyba po to żeby kilku znajomych króliczka zarobiło jakąś kaskę bo nie wyobrażam sibie rachunku ekonomicznego sytuacji w której na każdych zawodach jest stanowisko pz tri w którym kupuje się licencję za 20 Pln. To pewnie wystarcza na opłacenie tego stanowiska i tylle. Teraz. te badania. Rozumiem ze jak ktoś daje nagrodę pieniężną albo mierzalną w pieniądzu to ma prawo na własny koszt zbadać czy nie daje temu kto oszukuje. I tyle. Ale ponad to to już jakiś absurd. Niedawno był post dityczący oszukiwania w treningu jako istotne zagadnienie. Who gives a fuck sytuacji kiedy ktoś sam siebie oszukuje? To jakaś totalna aberracja żeby wogole na to zwracać uwagę. Ludzie czy ten świat celebrytospolecznościowomediowy już tak rozmiękczył mózgi że nie potraficie funkcjonować. Niech sobie Roman kantuje na treningach, niech sobie Roman koksuje amatorsko na trasie tak długo jak nie wyciąga grabi po nagrodę. Nic tak nie rozpala świata jak możliwoś dop… lenia komuś. A to że koksował a to że draftował a to że mu geny dały a to że miał tradycje sportowe a to że sam coś uprawiał, nawet jak to były warzywa w przydomowym ogródku. A na końcu tego po…. banego równania człowiek wyjeżdża na rower i jakiś zawistny oszołom rozpieprza go na drobny mak bo mu nie pasuje gość który sobie jedzie po prostu rowerem albo patrząc z drugiej strony oszołom który o niczym innym nie myśli tylko jak się przygotować do „wyniku” wjeżdża bogu ducha winnemu kierowcy pod koła bo nic innego ponad wskazania pomiaru „moczu” do niego nie dociera.