Pisze Padawan: „Ciśniemy smentoring do końca, bo tak czuje, że nasze dni są policzone i będę pewnie pisał jakieś podsumowanie jak będziesz chciał 🙂 Czytałem ciekawy tekst Matt Dixona, trenera tri na temat zmian
nawyków, które robią dużą robotę. Czyli np. jak słabo idzie Ci z treningami, bo ciągle nie możesz się
uporać z terminami, to wpisuje w plan treningowy zawodnikowi co sobotę czyszczenie roweru jako jednostkę treningową i po kilku tyg. pojawia się regularność w innych dziedzinach. A jak ktoś ma problem z jedzeniem to wpisuje, ze codziennie jednostka treningowa poza bieganiem, rowerem itd to dobrze zbilansowane śniadanie. Czyli wprowadzenie nowych nawyków.
I tak sobie myślę. Co mi tu poradzisz? U mnie nawyk to np. oglądanie wieczorem filmów i jedzenie czegoś tam, chrupanie itd. Bo jakoś kojarzy mi się z czymś fajnym. No głupie i w sumie jak to pisze to myślę, a
kurde może bym na trenażer wsiadł, no ale to nie kolarstwo i nie zawsze można, trzeba itd.
Ogólnie. Jak zmienić definicję sytuacji? Czyli jak definiuję sobie w głowie fajny czas rodziny to film i do tego pizza czy coś tam. To jak będąc w ciągu treningowym tak sobie to ułożyć, żeby rodzina miała ten
czas, a ja swój z nimi, ale na sportowych zasadach. No bo nie wierze, że jak Prezes je sernik to Cię częstuje. W to nie uwierzę 🙂 Cos jak pisałeś o treningu i zawodach, żeby zmienić definicje, że to
jak zawody. Tak mnie się skojarzyło.
Smentorze, daj znać”
Daję więc. Od ogółu do szczegółu.
Uwielbiam dyskutować o zmianach. Zarówno tych personalnych, jak też tych wielkich – strukturalnych. Wiem jak w Polsce ludzie na zmiany reagują (w większości są na nie), jak są wdrażane (wydaje się, że mail od szefa załatwi wszystko) i jakie są etapy przechodzenia przez zmianę. Mam w swoim portfolio (zarówno jako manager, jak i szkoleniowiec) pełno zmian udanych i nieudanych. Tych których byłem przedmiotem, obserwatorem jak i podmiotem. I jakby na to nie patrzeć zmiana to jest to co góra chce, aby środek zrobił dołowi. A dół się buntuje bo: albo nie wie po co, albo nie widzi sensu, albo nie wie jak będzie dana zmiana przeprowadzona. Tyle w kontekście zmian nam narzucanych. Zmiana nawyku to też trochę ten rodzaj zmiany. W tym jednak wypadku przynajmniej teoretycznie powinniśmy mieć już jakąś motywację do rozpoczęcia procesu. Bo widzimy to co J. Kotter w swojej książce: „Kiedy góra lodowa topnieje” nazywa rezultatem braku zmiany. U mnie takim bodźcem lat temu 13 były kilogramy. Paweł pisze o świadomości posiadania danego nawyku – czyli przynajmniej już wie, że coś nie halo. Teraz wystarczy… być konsekwentnym we wdrażaniu tej zmiany. Czasami pomogą w tym proste zabiegi, które odetną cię od nawyku. Na jednym ze szkoleń Regionalny Kierownik Sprzedaży poprosił mnie o pomysł na odcięcie swoich pracowników od facebookowania podczas jazdy samochodem. Nie jestem w tym wzorem do naśladowania ale połączyłem pomysł z zasadami BHP jakie obowiązują u nich w firmie. Jedną z nich jest to, że za siedzeniem kierowcy ani pasażera nie można nic przewozić. Zaproponowałem zasadę: telefon do teczki – teczka do bagażnika. Zasada jest – czy działa? Zależeć będzie to od konsekwencji wdrożenia. Drugi przykład. Na początku sezonu Tomek zaordynował ćwiczenia z gumą. Do pływania. Kilka razy w tygodniu. Czasami robię, czasami nie. Ale po obozie w Szklarskiej więcej robię niż nie. Dlaczego? Bo zobaczyłem jak zawodnicy Trinergy KAŻDY basen zaczynają od ćwiczeń z gumą. Po prostu są one częścią treningu basenowego. Czyli element czegoś większego a nie dodatek do treningu.
Teraz do szczegółów. W swoim sMentorskim garażu zwanym też laboratorium MKON Research and Development pracuję nad tabletką na zmianę zachowań. Na razie doszedłem do formy czopka ale ponieważ nie ma chętnych na testy kliniczne to prace wstrzymuję. Nie wiem czy śmieszny, ale żart ten pokazuje, że nie ma magicznej formuły na zmianę nawyków. Jasne, z marketingowego punktu widzenia jako MKON powinienem wymyśleć po tych latach sMentorowania jakąś zasadę (prezentowaną najlepiej w postaci czteroliterowego akronimu) umożliwiającą zmianę nawyku: jem wieczorem przy filmie, w nawyk: wieczorem robię coś innego. Mógłby to być np. DICK (Działaj Intensywnie Codziennie i Konsekwentnie) albo DUPA (Dobrze Uzasadnij Potrzebę Aktywności). A jeśli udałoby mi się to połączyć ze słowej trajlon albo ironman to pewnie zarobiłbym miliard dolarów. Ale takie rzecz tylko u M. Grzesiaka. Albo w książkach: „Jak być pięknym i młodym dla opornych”. Świętą zasadą wyrugowania nawyku jest… konsekwencja w chęci jego wyrugowania tak, aby to nowe… też stało się nawykiem. Jasne, nie jest to łatwe. Jasne, nie jest to proste. Ale zawsze, gdy zaczynam tego typu rozmowy czy akcje, to pomagają mi w tym 4 rzeczy:
Na koniec once for all. Prezes ZAWSZE dzieli się sernikiem (wprawdzie tylko z działaczami) a czas między sportem a rodziną nigdy nie będzie wystarczająco zbilansowany. Coraz częściej odnoszę takie wrażenie, że ten pozorny balans to trochę tak jak z pewną koncepcją wysokości płacy. Czyli utrzymywanie pracownika jeśli chodzi o jego satysfakcję na niskim poziomie zarobków ale w taki sposób aby jego niezadowolenie było przez niego akceptowalne. Czyli nie spowodowało wkurwu, że chce odejść. Wprawny trajlonista (czy inny sportowiec) będzie kontrolował wkurw żony i czasami będzie nad a czasami pod powierzchnią 😉
Link do Matta Dixona https://purplepatchfitness.com/education/power-great-habits?utm_source=newsletter&utm_medium=email&utm_campaign=20170808newsletter
1 Komentarz
„Podoba” mi się ostatni akapit. Bez koloryzowania.