I’m back. Wiem, wielokrotnie czytaliście u mnie, że uważam za obciach wrzucanie różnych cyferek treningowych. Nawet najlepszy trening jest weryfikowany osiągniętym wynikiem na zawodach. Tam jest albo wóz albo przewóz. I dłuuuugo się zastanawiałem czy cokolwiek pisać o swoich ostatnich wyczynach treningowych ale euforia jaka mam przekraczając kolejne mentalne bariery powoduje, że chcę. Ale za nim o moich cyferkach to chwilę o interwencji sMentorskiej. Pisze do mnie doświadczony zawodnik: „MKON startuję niedługo w zawodach. Żeby osiągnąć swój cel musze wznieść się na wyżyny. I to takie, jakich sobie nie wyobrażam. Mój trener wmawia mi, ze fizycznie jestem przygotowany na zrobienie wyniku lepszego o 5’ niż moja obecna życiówka (mówimy o biegu na 800m). Co zrobić, żeby się zmobilizować do podjęcia walki w ogóle”.
To co usłyszałem brzmi w mojej głowie od pewnego czasu. Tomek – wpisując mi trening na ostatnie 10 dni sam napisał: „ręka mi drżała przy wpisywaniu cyferek.”. Mnie zadrżała dupa jak je zobaczyłem. I nie chodziło o objętości – te lubię – ale o prędkości. I tak jak przekonywałem kolegę zacząłem również przekonywać siebie. Bo wydaje mi się, że z prędkościami treningowymi jest trochę tak jak z jazdą samochodem. Jak jeździsz zwykle ok. 90km/h to jazda ze znacznie większą prędkością wydaje ci się kosmosem. Ale wystarczy pojechać chwilę po autostradzie i 140 staje się standardem. Przypominam sobie opowieść koleżanki, która jadąc na szkolenie jako pasażerka bardzo zbulwersowała się, że zatrzymuje ich policja – przecież zwolnili od 10’ i to znacznie. Tylko zanim zwolnili (i to znacznie) kolega jechał 200 a zwolnił do 160 😉
Podobnie jest z bieganiem. Jeśli jesteś przyzwyczajony do określonej prędkości „podróżnej” to właśnie długość przebywania w tej kosmicznej – niekomfortowej – spowoduje, ze z czasem stanie się ona najpierw ambitna, potem realna, następnie osiągalna a w końcu do przeżycia – żeby nie powiedzieć – komfortowa. To wszystko można wypracować dużą ilością akcentów „pozakomfortowych”. Uwierzcie mi bo wiem co mówię. I szalenie jestem z nich dumny z tego, że mogę tak powiedzieć. Nie z uwagi na to, że jestem lepszy od innych. Z uwagi na to, że jestem lepszy niż mi się wydawało że jestem. Mam dość wysoko zawieszoną poprzeczkę „przyzwoitości” jeśli chodzi o bieganie. PRZYPOMINAM – dla mnie standardem było bieganie po 3’/km a jak ktoś nie łamał 15’/5km to był cienias… (ja nigdy nie złamałem) 😉
Przykładem niech będzie sobotni trening 2*10km p. 2’ jaki wykonałem w zeszłą sobotę. Jeszcze rok temu – każdy z tych wykonanych 10km byłby moja aktualną życiówką na 10km. Teraz pierwszy lecę w okolicach 35’ i z niecierpliwością czekam na drugą. Grzeję się tym bo co działo się we wtorek w nocy i w środę nie napawało optymizmem. Flaki bolały do soboty rano ale po raz kolejny no-spa dała radę i chyba zacznę ją stosować permanentnie. Po wczorajszym długim wybieganiu w tempie wizyta u masażysty a dzisiaj tradycyjny BEZWZGLĘDNIE wolny dzień. W najbliższą niedzielę sprawdzian podczas tradycyjnego półmaratonu w Wiązownej ale zanim , czeka mnie jeszcze jeden mózgojebny trening z kolejnymi kosmicznymi cyferkami. Tym razem pojawiają się prędkości (jak to nazywa Tomek startowe na 5km 🙂 w okolicach 3’10/km. KOSMOS? Na razie kosmos… Bieżnia na Agrykoli się zapali 🙂
W projekcie #MKONa2017 pojawia się kolejny partner, zakładający się ze mną o piątaka: TRIATHLON ENERGY. Dziękuję za zaufanie.
Tyle z frontu. Lecę… zaraz, nigdzie nie lecę. Wolne mam 😉
Żeby tylko zdrowie było – na resztę zapracuję.
5 Komentarze
Faktycznie kosmos, ja wczoraj miałem, dla mnie, taki kosmiczny trening. Patrząc na papier nie do wykonania i faktycznie w 100% tego nie zrobiłem, ale poprawiłem życiówkę na 1km o 14′ więc jednak #niemaniemogę
Robisz jakąś rozgrzewkę przed takim akcentem? Czy od razu „pełna wiksa”?
nie, no klasycznie 3km rozgrzewki + rytmy 4-5 x60m p. 60m
wszystko cacy z tym ,że czołówka poleci półmaraton w okolicach 1:03/ 1:05 – a więc kilkanaście minut szybciej.
Zajmiesz zatem które miejsce ? 17/15 /19?
organizator przewiduje za miejsce w kategorii „drobne nagrody”
hahaha – szkoda kich wobec tego…Żadna satysfakcja…
nagrody – a kto zwraca uwagę na nagrody?