Wiem, wiem – już 15 kwietnia a ja dopiero zabieram się za marzec ale dużo się dzieje. Naprawdę. Najpierw kilka spostrzeżeń ogólnych. 512 km biegania, 7 h roweru i 3000 m pływania. Jak widać, był to miesiąc treningów biegowych. 4 treningi rowerowe, dwa pływackie i cała masa zajebiście fajnych treningów biegowych. Dwa starty – jest więc o czym pisać. No to zaczynamy.
Do królewskich treningów zaliczam zarówno ciągle występujące w portfolio 2 x 10 km w tempie startowym (przerwa 2’) albo zabawę biegową 6/5/4/3/2/1 w tempie 3:20 (najdłuższe odcinki) i 3’/km (najkrótsze) p.90″. Treningi mocno dają w kość ale i przyzwyczajają psyche zarówno do obciążenia, jak też do stresu startowego. Tak jak pisałem w podsumowaniu lutego, każdy mocniejszy trening traktuję jak start. I to zarówno działania przed jak i po.
W marcu zdarzyły się też 2 starty – Wiązowna – pisałem o niej w lutowym wpisie oraz PMW. Tego nie mieliśmy lecieć w ogóle. Ale nieudany (nie bójmy się tego powiedzieć) start z początku miesiąca trzeba było poprawić. I może nie był to start na pełnej petardzie, ale znacznie lepszy niż Wiązowna. Bo i pogoda lepsze (mniejszy wiatr) i odpuszczenie znacznie większe przed startem. Bardziej też kontrolowałem sam bieg. Tempo, trzymanie się w grupie (wtedy kiedy było można), do pewnego momentu kontrolowałem również rywali – ale błąd na przedostatnim punkcie odżywczym spowodował, że szansę na 3 miejsce w kat wiekowej straciłem bezpowrotnie. Ale najważniejsze, że po starcie nie było przyduchy, luźne nogi i gotowość do dalszych treningów.
W marcu wypuściłem się też nareszcie na dwór na trening rowerowy. Niekoniecznie na maksa 😉 ale puściłem nogę i mam fajny czas na ostatni miesiąc Triathlonu Korespondencyjnego. I mimo, że bieganie sprawia mi mega frajdę, to właśnie roweru brakuje mi najbardziej. Jeszcze 3-4 tygodnie i jak to śpiewa Kazik: „wróci wiosna Baronowo”.
Ciągle nie mogę uwierzyć w stale występujące raz w tygodniu dni bez treningu. W ogóle. Trudno mi wykonywać te zalecenia treningowe ale zmuszam się. Regularnie zjawiam się u Daniela na masażach, a raz przećwiczyliśmy również wariant masażu rozciągającego przed treningiem. Zapewne z powodów logistycznych nie da rady go zastosować przed maratonem. Ale powiem szczerze, że biegajac 10 km (w tempie) jako II trening tego dnia luz był.
Odzywający się od pewnego czasu mięsień dwugłowy (od czasu Wiązownej) wprowadził na stałe do mojego planu gimnastyki potreningowej wylegiwanie się przy ościeżnicy drzwi z nogą do góry. Kilometrów sporo a i roboty sporo więc pożyczyłem od Michała Michałkowa maszynę do masażu ciśnieniowego. I wożę ją ze sobą na szkolenia. Jest substytutem masażu właściwego – i słowo substytu dobrze oddaje jej przydatność. Ale w końcu na bezrybiu i rak ryba.
I na tym powinienem zakończyć, bo to w końcu podsumowanie marca, ale aż mnie korci, żeby napisać o 300-tkach po 46” :), zerwanym ściegienku w paluchu, chęci do pobiegnięcia trzeciej dyszki na treningu 2 x 10 km (35’10 i 35’14) ale musicie poczekać. Wpis o kwietniu będzie jednocześnie wpisem o maratonie 😉 bo już wiadomo, ze ostatni tydzień miesiąca i pierwszy tydzień maja to będzie roztrenowanie.
Przypominam, ze w projekcie MKONa2017 mocno wspierają mnie (bo się ze mną założyli o „piątaka”): Triathlon ENERGY, SAE Jacka Nowakowskiego, ARTNEO oraz NEW BALANCE POLSKA.
Do grona firm współpracujących ze mną i z Klubem dołącza Butik OPTIQUE. Krzysztof, który zagadnął mnie na expo PMW i zaprosił do współpracy wyposażył mnie w okulary, które jak pokazała dyskusja z Maćkiem przed Wiązowną – nie spadają z nosa podczas biegania. Na razie jednak pogoda nie daje możliwości nawet wyjmowania ich z pudełka 🙂
Moich stałych sponsorów czyli Wertykal, Enervit Polska oraz House of Skills wymieniam z miłości.
8 Komentarze
Ten masaz cisnieniowy to rodzaj masazu limfatycznego, nie jest masaz klasyczny:) Bardzo dobra sprawa po treningach, znakomita regeneracja. Ulatwia odplyw limfy i krwi zylnej.
on ma jakieś różne programy. niektóre dobrze „cisną” niektóre słabo. Ale jest wersja custom więc zrobiłem wszystko na maksa, nazwałem ją MKON i działam 🙂
Słucham właśnie nagrania audycji o Janie Kaczkowskim w radiowej Trójce, a tu w tekście „pełna petarda”. Każdy ma swoją 🙂 powodzenia na maratonie!
no tak, ważne żeby ją mieć!
Jak Ty to robisz chłopie, 35′ na dyszkę x2. A ja jakiś czas temu poprawiłem swój wynik na 10 o 3 sek. 35.07. No cóż trza znać miejsce w szeregu. Jedyna korzyść z czytania tego wpisu to to że zeżarłęm puszkę fasoli zamiast chipsów. żeby nie było tak zdrowo dodałem do tego witaminy z grupy B……. mocne okocim w ilości 1 szt.
fasola i groszek zielony – moje wieczorne hiciory w wytopie. A te prędkości to pikuś jak sobie czytam wpisy np. Bartka Olszewskiego
z miłości! MEGA!
hahaha-jakby mnie żona zobaczyła w takich opinaczach to by mnie wysłała do psychiatry…