Tester ze mnie jeszcze lepszy niż #janusztriathlonu ale w ten weekend wypróbowałem dwa bardzo fajne sprzęty. Obydwa trafiły do mnie jako pokłosie startu w Suszu. Dla osób niezorientowanych w Suszu była palma. Temperatura wysoka ale i prawie pełna ekspozycja na słońce podczas trasy rowerowej (bo na pływackiej to wiadomo).
Sprzęt pierwszy – gacio-spodnie Huub KICKPANT. W komentarzach do „suskiego” artykułu Marcina Stajszczyka na AT wspomniałem, że pierwszy raz podczas tych zawodów żałowałem, ze płynę w piance. Nie dlatego, ze płynąłem wolniej albo że Archimedes 2 by Huub nie daje rady. Daje i do dobrze ale temperaturka na plecach (szczególnie) mocno dawała o sobie znać. Parę razy miałem ochotę zassać trochę wody pod piankę – tak było gorąco. Robię tak przecież podczas nawrotów basenowych, woda za jakiś czas wylatuje a lekkie chłodzenie jest. Nie pływam dużo w piance na basenie ale każdy kto pływa wie co dzieje się z temperaturą ciała mniej więcej po 300m. Tak czułem się w Suszu.
Jednocześnie Maciek Żywek odpala akcję tajemniczego sprzętu huubowych gaci do pływania. Czytam recenzję Emila na El Kapitano (http://elkapitano.pl/2016/07/08/huub-kickpant/), czytam wychwalanie by Andrzej Skorykow (http://www.masters.waw.pl/kick-panty-neoprenowe-spodnie/) no to trzeba się przepłynąć. Sprzęt najnowszy więc ma go już Prezes K.S Niemaniemogę, który wyjechawszy w delegację do Zurichu na swój start kontrolno-treningowy w założonym czasie i docelowym miejscu w kategorii wiekowej nieopatrznie zostawia kluczyk do szafki ze sprzętem klubowym.
Wykradam więc gacie, żeby przepłynąć w nich trening w wodach otwartych jaki mam zaplanowany na sobotę.
No i jakie wrażenia Panie MKON pyta Maciek. Odpowiadam do wiadomości wszystkich:
Z lekką niecierpliwością czekam na to czy Prezes zorientuje się, ze spodenki są „ochrzczone” (jeśli się domyślacie co mam na myśli) he he.
Podsumowując jest bardzo gorąco a pianki nie są zakazane – wciskaj się w gacie (jeśli masz)!
Ale uwaga: pływanie jest przereklamowane więc wiadomo! Ostrożnie proszę 😉
Drugi sprzęt z tego weekendu to kask czasowy LAS. Na urodziny 2015 dostałem zajebiaszczy kas SPEC, w którym wyglądam jak alien. Kask, dzięki któremu nie słyszę co się dzieje dookoła tak jest przylegający do głowy. Kask nazwany przez Macieja Dowbora ears cutterem (bo rzeczywiście ciężko się zakłada) ma super osiągi aerodynamiczne nawet przy osobie jadącej z ogonem kasku niekoniecznie równolegle do poziomu drogi. To był zresztą jeden z głównym powodów odejścia od mojego (też urodzinowego) złotego spiuka.
Na etapie rowerowym w Suszu (znowu temperatura) upocilem się strasznie. Spec nie ma ani skrawka przestrzeni na wlanie wody na głowę. Dodatkowo ma czarny kolor więc myślę, ze tuż nad głową temperatura wynosiła więcej niż 10 stopni niż ta na zewnątrz. Ale aerodynamika wyklucza się z przewiewnością (przynajmniej na mój chłopski rozum). Wprawdzie jeszcze się nie zakwalifikowałem ale nie wyobrażam sobie startu w specu na Hawajach. Pewnie tak jak w 2012 polecałbym w zwykłym – szosowym.
Słysząc moje rozterki i dylematy pomiędzy wentylacją a oreo Krystyn Liparski zaoferował mi kas firmy LAS. Powiedział – pojedziesz zrozumiesz. Aerodynamika podobna (w końcu to zamknięty czasowy kask typu krótkiego) ale za to kosmicznie różna wentylacja. Tak jak w specu głowę wsadza się jak do szyszaka tutaj kask po prostu nakłada się na głowę. Oba mają szybkę z przodu ale LAS jakoś dziwnie i dzielnie daje powietrzu owiewać przynajmniej te części, które nie są odsłonięte. Zagadywałem Emila (co to na wszystkim się zna) który z nich ma lepsze parametry ale usłyszałem, ze #januszomtrajlonu te dane i tak nic nie powiedzą więc powinienem zdać się na przeczucie. A kilka treningów akcentowych nie daje mi na liczniku żadnej negatywnej odpowiedzi, ze ten kask jakoś mnie poważnie spowalnia. No to jeśli nie spowalnia to dlaczego nie zmienić? Poza lepszą owiewnością ma też znacznie łatwiejszy dostęp do tylnej regulacji. W specu zakręcenie kółkiem rozmiaru robi się raz – przed włożeniem. Jak coś się źle ułoży to zmiana tego podczas jazdy jest niemożliwa. W kasku LAS dostęp jest permanentny. Na czole w LAS-ie znajduje się dość chłonna gąbka chroniąca chociaż trochę oczy przed zalewającym potem. Kask ma krótszy ogon więc spoglądający właściwie na czubek przedniego koła zawodnicy (jak ja) nie mają problemów z tzw. płetwą rekina.
No i jest (ten co mam) czerwony. A jak wiadomo czerwony jest najszybszy. I pasuje mi kolorystycznie bardziej do argona.
Podobnie więc jak w przypadku gaci Huub vs. pianka. Jak temperatura świruje to jadę w LASie bo jak wiadomo w lesie chłodniej 🙂 temperatura chłodniejsza – jadę w specu – w końcu to prezent 🙂