sekunda robi różnicę
ktoś chętny na sMentoring?
Pokaż wszystkie

Zakończyła się edycja 2018/2019. Z ponad 50 aplikacji do współpracy zaprosilem 13 osób. Z czego aktywnie pracowało kilka. Ale tak to w tym procesie jest. Pull nie push. Widocznie (jak to napisała w podsumowaniu jedna z mniej aktywnych), juz samo „bycie” w programie pomaga ;). Działam jak Kaszporowski 😉

W następnym tygodniu ogłaszam nabór na kolejną edycję – wraz z instrukcją. Jeśli z pojęciem sMentoringu spotkaliście sie po raz pierwszy to wydaje mi się, że fajną „instrukcją” mogą być doświadczenie ostatnich 11 miesięcy, opisane przez Łukasza.

Polecam.

Zakończył się mój mentoring prowadzony przez Marcina. Jak było? Czy dostałem to czego się spodziewałem? Tak. I nie.

Facts and figures

Mentoring trwał 1 rok. Wymieniłem z Marcinem 55 merytorycznych wiadomości.  Odbyliśmy 0 rozmów telefonicznych. 1 raz spotkaliśmy się przy okazji Torus Triathlon in da House. Wypiliśmy po 1 kawie i 1 Coli.

Jak działa różowy smentoring?

Pytasz i dostajesz odpowiedź. Simple as that.  

To nie jest wykład.

Marcin sam raczej nie zaczyna tematów. Dla mnie to największa wada smentoringu. Wiem, że dużo mnie ominęło, bo po prostu nie wiedziałem o co zapytać.

O co pytasz? O co chcesz.

Nasze rozmowy dotyczyły spraw przyziemnych (dobór odpowiednich butów, kasku, roweru) jak i znacznie trudniejszych kwestii – takich jak konstrukcja jednostek treningowych, kontuzje, dieta, suplementacja, ćwiczenia dodatkowe, motywacja itp.

Marcin pisze tak jak biega. Dość szybko.

Odpowiedzi na pytania są bardzo konkretne. Marcin ma fajny „response time” – zazwyczaj odpowiedz otrzymywałem tego samego dnia. Niewiele call center zbliża się do tego wyniku. Super, co nie?  

Kilka zasad

„Ja tu tylko sprzątam…” – Marcin nie pisze planów treningowych, więc nie dostaniecie miesięcznej rozpiski z zadaniami. Ale pomoże Wam zastanowić się nad tym, jakie są wasze cele, które rzeczy mają znaczenie, które nie. I czasem subtelnie podpowie na co powinniście położyć nacisk.

„Między wódkę i zakąskę…” – Marcin nie wtrąca się pomiędzy zawodnika i trenera. Tu nie możecie liczyć na to, że MKON oceni  wasz trening i to co robicie pod okiem waszego trenera. I słusznie. Trójkąty nie są bezpieczne (na pewno są emocjonujące 😉

Porada: Marcin jest bardzo medialny. Jeśli nie chcecie być gwiazdą internetu, dobrze jest ustalić na wstępie, co z Waszych rozważań może być treścią publikacji a co zostaje tylko między wami.

Czy warto?

Internet jest pełen informacji. Coraz trudniej ocenić ich przydatność. Trudno znaleźć odpowiedzi na poważne życiowe pytania – Pić czy nie pić? Interwałować czy OWB? Ile HR to „szybko i mocno”? Golić czy pozostać w stadium człowiek-dywan? Dla mnie, możliwość uzyskania praktycznej wiedzy zawsze jest nieoceniona.

Jednak w moim wypadku to nie mentoring pomógł mi najbardziej, ale obserwowany w mediach styl życia i trenowania Marcina. Połączenie obowiązków rodzinnych, pracy i treningu triathlonowego nie jest proste. Marcin prezentuje fajny, luźny życiowy freestajl. Pokazuje, że zawsze się da. Da się trenować w delegacji, rozciągać na lotnisku, jeść w samochodzie i wcisnąć basen w trasie. To było mi potrzebne, bo w życiu nie lubiłem prowizorki. A bez tego, trenować triathlon jest bardzo ciężko… to właśnie taka postawa nauczyła mnie najwięcej.

Marcin – fajnie, że poświęcasz czas na mentoring. Dziękuję! 

Komentarze są wyłączone.