Zostałem ostatnio zaspamowany przez Training Peaks mailem z akcją #thanksCoach, mającą na celu… wiadomo. Czego to oni nie wymyślą, żeby była klikalność. A jednocześnie od kilku tygodni wymieniam z jednym z kolegów trajlonistów (nie padawanów) maile dotyczące relacji z Jego trenerem. I myślałem, że moja epopeja o tychże już się skończyła (cały IV rozdział e-booka – ktoś jeszcze nie słyszał?- jest o tych relacjach), a tutaj proszę. Kolejny materiał na felieton. Zacznę jednak od didaskaliów: osoba będąca autorem maili wyraziła zgodę na anonimowe zacytowanie tej wymiany mailowej. Nie wiem kto jest jej coachem ale jak się wyraziła (cytuję: Nie robię tajemnicy, ale nie chcę nikogo urazić. Boję się, że mogłoby być to odczytane (na zewnątrz), że podważam kompetencje, a tego nie chcę. Bo tak nie jest i nie jest to moim zamiarem. Ja mam po prostu rozterki typu: Czy daję z siebie wszystko, czy się nie doznam kontuzji, czy nie jestem po prostu tri- pipą , itd. Gość jest naprawdę jako człowiek spoko (a to jest ważniejsze niż jako trener itp)., „popchnął” mnie niesamowicie w przód”)
No to jedziemy z koksem – będzie długo ostrzegam! Dla ułatwienia – moje odpowiedzi pogrubione, a listy do mnie kursywą
MKON, krótkie pytanie: czy jeżeli dostajesz od trenera zadanie/zadania treningowe i czujesz, że nie jesteś w stanie ich zrealizować (prędkość, objętość) z powodów „samopoczuciowych” modyfikujesz je „pod siebie” uwzględniając daną sytuację? Dostałeś trening 12km/3:45/km – robisz po 3:53 bo za ch..ja noga nie podaje. To tragedia? Nie mówię o odpuszczaniu z powodów lenistwa.
Przykład z życia:
Podsumowanie: Wiedziałem, że tak będzie, po takim starcie potrzebuję (zawsze) łagodnego wprowadzenia, potem dopiero mogę zacząć mocno.. Czy myślisz że powinienem taki plan z góry z nim przemodelować? Czy to była by oznaka „cieniarstwa”? Bo myślę, że znam siebie lepiej niż trener. Oczywiście chciałbym to wykonać, ale nie mam szans fizyczno-predyspozycyjnych, kurwa stary jestem..
Wniosek: I tak dojdę do ściany, że będę musiał odpocząć i tak. Ale przez to, że zamiast najpierw dojba………em, a potem zacząłem (organizm mnie zmusił) odpoczywać tracę efekt mikrocyklu i jestem zryty psychicznie.
Nie przebierałem w środkach i moją odpowiedź można streścić w następującym komentarzu: XXX, nie ma czegoś takiego jak cieniarstwo… Nie idzie, to modyfikujecie trening. Odpoczynek first!
Cześć MKON!
Zrobiłem to!!! 1:29:50. (1/2 maraton) . Dla mnie to ogień. Ale w związku z moją chorobą psychiczną (diagnoza żony) zerknij na te pytania:
Sorry musiałem.
Jak widać zawodnik dojrzały do przyznania się przed sobą, że jest chory psychicznie (diagnoza żony nie moja) ale jednocześnie świadom, że w związku z planami na 2018 jego choroba się pogłębi. Więc jednak mieli jak młyn decyzję czy być fair w stosunku do trenera i powiedzieć o zmianach, czy raczej przyjąć założenie – on swoje, a ja swoje. Moją odpowiedź można streścić do następującego zwrotu:
Moja odpowiedź: Nie wyobrażam sobie żebys nie powiedział. Byłby debilem gdyby mial focha.
I oto co dostaję jako podsumowanie tej wymiany myśli:
Cześć,
Powiedziałem trenerowi.
W odpowiedzi: „I bardzo dobrze, lubię zawodników, którzy myślą i słuchają organizmu. Najważniejsze, że osiągnąłeś zakładany cel! Przyślij raport jak to modyfikowałeś”.
Ale nie pozwolił płynąć treningu 3,8km na pullboyu, a mi tak tonie dupa;)
No dobra. To teraz do meridium, jak mawiają niektórzy nasi posłowie. O co chodzi? Bo według mnie w grę wchodzą dwie rzeczy.
Komunikacja między trenerem a zawodnikiem to podstawa. Wiem, że plany treningowe są różnie wyceniane, co przekłada się na dostępność trenera dla zawodników. Tzw. plany podstawowe oznaczają (miejmy nadzieję) indywidualny plan dostosowany do zawodnika, tworzony na podstawie celów oraz performance dotychczasowego okresu, przesyłany i… tyle o nim słyszeli. Więc tutaj o kontakcie z trenerem za dużej mowy nie ma. Chcesz mieć dostęp, musisz zapłacić więcej. Więc trzeba zaufać (patrz wyzwanie nr.2). Na jakiej podstawie wybrałeś tego akurat trenera? Czy wiesz, że twój sukces będzie budował Jego portfolio. Ale twoja porażka będzie świadczyła o jego braku kompetencji i profesjonalizmu? Jeśli Trener przede wszystkim tego nie zrozumie, to akcje typu kopiuj – wklej – wszystkim to samo, będą na porządku dziennym. Jeśli jednak ufasz, a mimo to masz opór przed feedbackiem to… co cię powstrzymuje przed powiedzeniem tego? Nie w formie zarzutu. Ale raczej w formie prośby o wytłumaczenie. Kiedy szkolę ze sztuki prezentacji, to uczulam uczestników, że pytanie z Sali zaczynające się od słowa DLACZEGO może mieć dwie intencje. Pierwsza to zwykłe pytanie o powody – wytłumaczenie. Drugą intencją jest zarzut. Stąd też mail do Trenera napisany sucho: dlaczego tutaj jest akurat taka jednostka treningowa, może być odebrana dwojako: wytłumacz mi – nie rozumiem, albo – dlaczego mnie nie słuchasz? Ale nie w semantyce jest pies pogrzebany. Według mnie problem jest w tym, w jaki sposób podchodzimy do Trenerów. Bo niby dlaczego nie mówić o tym co nam nie pasuje? Nawet jeśli będą to zarzuty. Fajnie jeśli się udało (jak w przypadku historii powyżej). Ale co jeśli to 1:30 nie byłoby złamane. Wtedy trener pomyślałby sobie – taki plan zajebiaszczy napisałem, a on go zmodyfikował i dlatego nie osiągnął rezultatu. Albo odwrotnie – zawodnik sobie myśli: realizowałem plan 1:1 i gówno. 1:30 nie złamane – nie słuchał mnie.
Myślę, że niezależnie od stawki, trenerzy MUSZĄ być otwarci na chociaż podstawowy feedback od zawodników. Ale zawodnicy MUSZĄ być gotowi ten feedback dawać. Oczywiście nie mówię o tym, aby (jak już pisałem) analizować dryf tętna minuta po minucie (chyba, że za to płacisz). Raczej mówię o podstawowym sprzężeniu zwrotnym typu – jak ci z tym moim planem zawodniku? I jeśli po 2 dniach planu trener widzi, że słabo (realizacja na poziomie 60%), to bezsensem jest liczyć, że samo się nagle zmieni.
Gadajmy, wzbogaci to obie strony.
1 Komentarz
Czytając o dylematach zawodników, którzy mają trenerów i o relacjach między nimi, pierwsze skojarzenie mam takie:
https://www.youtube.com/watch?v=naq-Z_1CkQA