Mam ciągle w głowie końcówkę roweru na Hawajach 2017, z którego schodziłem jak po treningu. I cieszyłem się na maraton. Wczoraj, schodziłem z roweru przerażony, że przede mną 42km. Przerażony, bo dawno się tak nie ujechałem. Ale od początku. To były zawody okraszone bardzo dużą ilością przygód. Przed i w trakcie.
W moim osobistym TOP 3 są:
I takie to były zawody. Trochę straszno, trochę śmieszno. Dla mnie bardziej straszno.
Z kronikarskiego obowiązku donoszę, że cel na 2021r. został zrealizowany i w 2022 będę bronił tytułu mistrza świata.
Warunki pogodowe uniemożliwiały pływanie. Takie jest moje zdanie. To, że przy takim wietrze i takich falach jednak wpuszczono nas do wody (na 950 metrów), uważam za skandal i niepotrzebne ryzyko. Ponieważ nawigacji i tak nie było, bo tylko żabkowanie, na szczycie fali dało radę zorientować się w czymkolwiek, cudem nikt naprawdę nie zrobił sobie krzywdy. Zarówno pianka VARMAN jak i okularki tripower zaliczyły kolejny występ. Podobnie jak na ostatnich zawodach przed startem wlałem kilka kropli wody, żeby usuwać parę, ale w 2022 idę jednak w stronę posiadania oddzielnej pary treningowej i oddzielnej startowej. Sponiewieranie przez fale na wyjściu otworzyło nowy rozdział docierania do T1 czyli szorując brzuchem po dnie 😊
Na rower zapakowałem tradycyjny zestaw batonów oraz paczkę herbatników, zalałem oba bidony isotonikiem 2:1 i ruszyłem w tempie znacznie szybszym niż zalecenia trenera. Pomyślałem, ze jeśli pływanie było skrócone to mogę sobie pozwolić na jechanie w górnych granicach zaleceń (260-270w). Po przedstartowych przygodach, rower spisywał się rewelacyjnie. Naprawiony hamulec przedni nie obcierał, kask HJC nie „przyduszał temperaturowo”. Niestety nocny deszcz spowodował, ze odkleiły mi się tejpy z siodełka, więc znowu zaczęło się jeżdżenie dupą. Po resecie fabrycznym zegarka RIVAL ustawiłem sobie jedno okno – średnią prędkość odcinka i jadąc TAM nawet na nią nie zerkałem, ale jadąc już z powrotem widziałem jak w ciągu 35km może ona poskoczyć z 37 do 39,5. Właśnie ta jazda z powrotem chyba mnie załatwiła. Na pierwszej pętli liczyłem na nawrotach czas do lidera i do grupy pościgowej, która… była liczna 😊. Chciałem ich dogonić, bo jazda za taką grupą nawet w przepisowej odległości to znaczny handicup. Ale nie udało mi się. Po nawrocie w mordę wiatr sponiewierał mnie jeszcze bardziej, a grupa, która uformowała się za mną nie reagowała na moje zachęty zmiany na przedzie. Mając coraz słabsze nogi ostatnie 35 km jechałem już 35-40! wat mniej niż ten sam odcinek niż na pętli pierwszej. Wiatr w plecy umożliwiał trzymanie tempa, a nie chciałem zejść kompletnie wyjechany. Niestety jakość gatorade podawanego na strefach wołała o pomstę do nieba. Polskie OSHEE przy tym (mówimy o tym samym kolorze i smaku) to ambrozja. No kompletnie mi nie wchodziło. Zjadłem wszystkie batony i popijałem je wodą. Błędem było to, ze zapomniałem tabletek z solą z domu i nie wziąłem żadnych żeli do kieszonek.
Niestety na bieg chodziłem na słabych nogach. Miałem nadzieję, że schodzę jako 1 w swojej kategorii, więc nie będę musiał cisnąć. Samo przełączające się strefy w RIVALu to rewelacyjna sprawa. Niefajne jest to, ze te literki tam są takie małe i nie da rady przeprowadzać większości ratunkowych operacji z poziomu zegarka. Rival zaliczył mi przebierkę jako czas biegu więc pierwsze 2 km biegłem właściwie na ślepo. Jak się okazało oba po 3:50/km. Zdecydowanie za szybko, ale potem wyłączyłem tryb triathlon i włączyłem sam bieg. Na 10km niestety przyszła bomba i postoje w publicznych toaletach. Od momentu otrzymania informacji, ze jestem I w kategorii właściwie była to walka o dobiegnięcie. Przebierka w ciuchy biegowe była strzałem w 10. Pomimo, że (przećwiczone poprzedniego dnia) zlikwidowali w nocy namioty do przebierania. Cudne to było, jak biegłem z workiem, pytam się człowieka, gdzie mam się przebrać, a on mówi: „dont know, no tents today” 😊 Przebrałem się więc w strefie. Jak żaden dron nie nagrał, to mnie nie zdyskwalifikują. Po starcie nie jestem ani trochę poobcierany, choć czuję, że buty NB Carbon już niedługo trzeba będzie komuś oddać. Spokojnie, jeszcze na 100-200km wystarczą. Niestety nie miałem okazji przećwiczyć kieszonek na lód, bo organizator nie podawał lodu. Napakowałem w nie więc 10 żeli typu one hand, które zjadłem z duszą na ramieniu, bo nie wiedziałem jak w ciągu biegu reagować będzie mój żołądek. Wyrzuciłem też opaskę NB, z którą zaczynałem, bo biegnąc z wiatrem jednak strasznie zwiększała temperaturę głowy.
Byłem tutaj w 2016, mieszkałem w tym samym hotelu, znałem wszystko jak własną kieszeń. Wiedziałem też, ze będzie issue z draftingiem. Ja cały wyścig przejechałem na legalu. Tomek mówił żeby jechać w drafcie jeśli będzie można legalnie i patrzeć na średnią prędkość. No ale nie wyszło. Paweł Młodzikowski, który jechał za mną ostatnie 90’ zbyt skory do zmian nie był, ale ma wybaczone.
Uważam, że organizacyjnie org popełnił kilka błędów. Brak lodu, brak jakiejkolwiek strefy finishera, kanapki w rękę i won, na ławki do parku. Street wear na mecie tylko jak zostawiłeś je poprzedniego dnia wieczorem. Jedni sędziowie nie egzekwujący kar (pierwsza grupa), drudzy nadgorliwi. Spotkałem sędzinę, która chodziła po strefie i nieprzygotowane jeszcze rowery spisywała, bo nie w tę stronę wiszą. Jak jej powiedziałem, ze przecież ktoś (szykując swój) mógł sąsiedni (nie przyszykowany) przewiesić, to ofuknęła mnie, że zasady to zasady. O decyzji związanej z pływaniem wspominałem. Wiem, ze takie decyzje podejmuje się ad hoc, i są one trudne. Ale puszczenie 1/2IM pół godziny przed IM, to już jest decyzja masakryczna. Najechaliśmy na nich myślę, ze po 20’.
Podsumowując. Zawody uznaję za średnie w moim wykonaniu. Rezygnuję z wiosennego maratonu na rzecz zdecydowanie mocniejszego przygotowanie rower+bieg. Jak widać nie tylko ja szykuję się na Hawaje, bo walka o slota była do ostatniej chwili
19 Komentarze
Gratuluję slota, kawał dobrej roboty!
Szkoda, że te zawody rozpoczęły Final Countdown, to jednak będzie koniec pewnej epoki 🙁
PS. Na zdjęciu z roweru wyglądasz jak junior (to miał być komplement jakby co 😛 )
dziękuję, jednak 227 w maratonie nie idzie w parze z tri 😉
To nie błędy, tylko celowe sprzedawanie byle czego za 600 EUR. Chętnych jak widać nie zabrakło. Śledziłem Wasz start na trackerze. Z Polski wyglądało to jak epicki pościg i luźne dotruchtanie do mety na pierwszym miejscu 🙂
nie ma porównania do np. Castle Triathlon
Gratulację,
To jest slot na jesień czyli Hawaje czy na te MŚ na wiosnę ?
btw. Czasami mam wrażenie, że ty jesteś takim trochę trzepakiem, zwykle jakieś przygody którym można zapobiegać i takie którym nie można, ale nadrabiasz to nieprzejmowaniem się i parciem do mety.
na jesień! Trzepakiem? Oczywiście. Większość błędów do wyeliminowania…
Zupełnie inne emocje niż to, co czlowiek sobie wyobraża, śledząc od rana cyferki na trackerze. Wielkie gratulacje!
:*
Podpisuję się pod tym co napisała Koleżanka Możdżonkowa – Patrząc na tracker po rowerze widziałem Cię biegnącego z trawą w ustach i uśmiechającego się szeroko a tu taka niespodzianka….brawo Marcin – niezmiennie wielki szacunek!
zobaczysz na Hawajach….
Na tracku wyglądało to bardzo dobrze. Śmiałem się w duchu, ze goście nie wiedzą jakie piekło ich czeka jak dotkniesz ziemi i zacznie się bieg. Rocznik 72 jak dobre wino.
tak, może i na cyferkach na trakerze dobrze to wyglądało. Ale nie za dobrze się biegło. Uwierz
Gratulacje! Na tabletki solne Enervit mam taki patent, ze przecinam na pol batona wraz z opakowaniem i do tych polowek wciskam po trzy kapsulki. Na rowerze dziala perfekcyjnie👌
Powodzenia💪
dobrze wiedzieć
dzięki
W 2016 roku kibicowałem Ci na trasie osobiście …potem Ty mi „witrualnie” w 2017, wysyłając do mnie obiecanego maila z motywacją na mój debiut :-).
W przyszłym roku ja jadę do Barcelony zrobić pełnego w 5tą rocznicę debiutu a Ty znowu na Hawaje !
Będę trzymał kciuki i starał się „dogonić” !!!
Pozdrawiam serdecznie i duuuużo zdrowia …resztę sobie sam załatwisz 😉
hehehehe, niezłe combo
Mam wrażenie, że IM, szyld, ulega degradacji. Organizacyjne nie ogarniają tematu na zawodach w różnych krajach. Odbywa się na zasadzie: upchać jak najwięcej, wszędzie, na Kona też:( Trzymanie 3 lata pięniędzy klienta… Brak umiejętności zarządzania w pandemicznej rzeczywistości. A kompletną degrengoladą jest akcja ze slotami na ten rok, cyrk ze zmianą zasad zaraz po zawodach w Gdyni (dzień po), ale dotyczyło to też innych jesiennych zawodów w Europie. Rolowanie było do końca pierwszej setki…🤦🏻🤦🏻🤦🏻 Legenda upadła na twarz…:(
niestety mam podobną opinię. Zbytnie popuszczenie standardów dramatycznie obniża jakość. Czego przykładem dzisiejsza dekoracja, naprędce przenoszona w inne miejsce niż w Athlet’s Guide i ze statuetkami z zeszłoroczną datą, nieumiejętnie zaklejoną tegoroczną
Cel osiągnięty brawo