
Ostatnie 6 tygodni kojarzyć będzie mi się z 3 następującymi momentami:
- Jadę drugi z trzech, 15 minutowy odcinek tempa, w trakcie 2,5h treningu rowerowego. I gotuję się z wkurwu, bo myślę sobie, „jak to możliwe, że cierpiąc przed chwilą (w niedzielę robiłem zakładkę, na której części biegowej naprawdę umarłem) za chwilę muszę cierpieć znowu” (3 odcinek na rowerze miał być „all out”). Tym bardziej, że trening rowerowy robiłem we Wrocławiu, po całodniowym szkoleniu, naprawdę wypruty z energii.
- Rzadko mi się to zdarza, ale piszę do coacha mail o treści: „Coach, jeśli mam cokolwiek zawalczyć przed ME w Olsztynie MUSZĘ dostać solidny tapering. Inaczej naprawdę nic z tego nie będzie”.
- Wstaję dzisiaj (niedziela) na trening pływacki, który przełożyłem z czwartku. Od pewnego czasu budzę się regularnie przed 6, bo nie daję rady wieczorem, w hotelach wytrzymać dłużej niż do 21. Po prostu padam. Dzisiaj wstaję jakoś wyraźnie trzeźwy i wyspany. Ale zegarek pokazuje 8.37. Spałem prawie 12h….
Wielu moich starszych kolegów mnie przed tym mocno przestrzegało. Regeneracja w moim wieku wykładniczo spowalnia. I tak jak ciągle jakoś utrzymuję prędkości na biegu i waty na rowerze, to obecnie, nie wyobrażam sobie, ze mógłbym nie spać co najmniej 8h i to regularnie. Właściwie życie hotelowe między szkoleniami ogranicza mi się do zejścia z roweru/powrotu z biegu, zjedzenia małego posiłku regeneracyjnego i… położeniu się do łózka zwykle w okolicach.. 20. Niezbyt długo potrafię wytrzymać przytomny. Mecze Ligi Mistrzów, albo mojej ulubionej Polskiej Ligi Siatkówki, które zaczynają się o 20.30? Zapomnij. Śpię jak dzidzia.
Myślę, że wraz z wiekiem ta regeneracja będzie miała jeszcze większe znaczenie. I tak jak jedzenie w IM staje się 4 dyscypliną, tak do października 2022, stanie się ona moją 5 dyscypliną, którą będę ćwiczył, i w której będę chciał się doskonalić. Liczę na to, że rezygnując po październiku z triathlonu na rzecz biegania, aż tak dużych wyzwań logistyczno czasowych mieć nie będę. Ale zanim będę tylko biegał to przede mną trening ironmanowy, do startu, który przecież jest startem A całego 15 lecia!
A jeśli teraz, przy średnio 15h treningu „tak się mam” to jak się mieć będę przy 20h+ obciążenia treningowego. Bo jak patrzę w kalendarz, to szkoleń mniej nie będzie 😊 Nieszczęście polega na tym, definitywnie kończy się online i czasy logistycznego komfortu (np. zejścia tylko do garaży, bez konieczności jeżdżenia i wożenia wszystkiego) niestety się skończyły. Ale wyżej dupy się nie podskoczy, a rzeczywistość można kreować tylko częściowo 😊

Czy mam jakieś doświadczenia z regeneracji, którymi bym mógł się z Państwem podzielić? Well, zbyt dużo nie mam, i nie są one zbyt odkrywcze. Ale wymienię trzy:
- Znaj priorytety. Jeśli jedziesz na limicie, to niestety rzeczy przyjemne, ale nie ważne odpadają. Żegnajcie spotkania ze znajomymi, filmy, programy telewizyjne, a czasami nawet wieczorne rozmowy telefoniczne. Kolego Gapiński, pewnie dopiero po KONA uda CI się zaprosić mnie na wywiad. Mecze można nagrać (i obejrzeć na porannym rowerze), filmy można zapisać w katalogu na później, a ze znajomymi spotkać się w dzień wolny od treningu. Najważniejsze to jednak się wyspać
- Sen. Ten postrzegam obecnie jako najważniejszy element regeneracji. I tak uznaję się za osobę chodzącego spać regularnie i mającego ten komfort, że żyjąc w hotelach (więc bez dzieci) łatwo mi to przychodzi. Obecnie zadbałem również o inny rodzaj komfortu i pracy nad tym. Wożę ze sobą swoją poduszkę i zmuszam się do położenia się do łóżka o godzinie, które gwarantuje mi minimum 7 godzin snu. Dodatkowo, skończyłem z popołudniowymi, późnymi wyjazdami. Jeśli muszę jechać 6h z jednego miejsca szkolenia na drugie, to „zamawiam” u Trenera raczej jeden trening tego dnia. Kiedyś, ambicja nie pozwoliła by mi nie zamówić dwóch. Ale teraz wyznaczam sobie limit: o 22 muszę już leżeć w łóżku hotelowym rozłożonym sprzętem na poranny trening. Na razie jakoś się udaje.
- Proporcje. Kiedyś usłyszałem od Tomka tekst, w który bardzo chcę wierzyć. Formę robi się nie tylko w BPSie, ale ona jest wyszlifowana poprzez ostatnie okresy treningowe. Ergo, pewien poziom sportowy masz, a BPS go tylko szlifuje. Zacząłem w to wierzyć, nie dlatego, że widzę, że bez treningu specjalistycznego mogę pobiec zakładkę 2x8km po 3:30/km (z 2,5h rowerem pomiędzy biegami), albo 5x2km po 3:20/km. Ale dlatego, że trochę nie mam wyboru. Młodszy nie będę, więcej czasu na trenowanie mieć nie będę. Nie będę miał też więcej siły. Może więc to rozwijanie regeneration skills, to sposób na oszukanie systemu, a przede wszystkim wygraną z innymi. W końcu w 2022 zostały mi już tylko wyścigi o miejsca :), a nie na życiówki
Przede mną 7 dni taperingu. Kilka lat temu bym płakał i przebierał nóżkami ze zdenerwowania, że nagle zmniejszają się obciążenia. Dzisiaj? Pławić się będę w nicnierobieniu (maks 10h treningu/tydzień). No i ogień w niedzielę 😊