Są różne stany świadomości/znajomości/kompetencji. Nieświadoma niekompetencja na początku (nie wiesz, ze robisz błędy), świadoma niekompetencja – wtedy kiedy już sobie uświadomisz co robisz źle, świadoma kompetencja (czyli już wiesz jak co robić ale nie robisz jeszcze tego automatycznie) no i w końcu nieświadoma kompetencja – robisz dobrze i nie myślisz o tym. Po poniedziałku do tego zestawu dodaję określenie błogosławiona niekompetencja. Czyli nieświadoma niekompetencja, która nie dość, że nie szkodzi to jeszcze pomaga w sposób zasadniczy. Ale od początku.
Nie pisze planów. Jednak za każdym razem jak pojawiają się pytania – szczególnie odnośnie metodyki biegania lub przygotowania się do jakiegoś startu biegowego(!), często plany konsultuję, podpowiadam, dzielę się swoim doświadczeniem. Biegam od ponad 20 lat więc wiele już planów przerobiłem. Teraz trenujemy z Tomkiem Kowalskim bazując na planach Piotrka Rostkowskiego i za każdym razem jak wpada do mnie rozpiska to widzę plan jaki sam bym sobie napisał a dokładnie, jaki (wraz z Piotrem) dostawaliśmy kilkanaście lat temu od Trenera Zbigniewa Ludwichowskiego.
Jednym z dość charakterystycznych elementów planu treningowego jest zmienność treningu o prędkości BC2. Raz biega się bieg ciągły dzielony np. 2x7km z przerwą np. 5’ a raz cały czyli np. 14 km. Oczywiście prędkości tych dwóch lekko się różnią. Oczywiście w zależności od stopnia zaawansowania oraz momentu w treningu. Wiem, ze w planie mam (tuż przed maratonem) np. 2 x10km w tempie startowym. Metodykiem nie jestem ale z doświadczenia wiem, ze ten typ treningu dobrze wchodzi.
A teraz do „meridium”. Jeden z moich mentee opisywał swoje plany startowe i doświadczenia treningowe. Wynikało z nich, ze prędkość startową jaką planuje w maratonie oszacował na 5’/km. Wybiegania biega po 5’40. Jak dla mnie to za mała różnica – ale to temat na inny felieton. Summa summarum ustaliliśmy, ze dzielony biega w okolicach 4:30 a cały 4:40. Tak na wypróbowanie bo albo ten cel niedoszacowany albo te wybiegania za szybko. I jakże zdziwony byłem mailem jaki dostałem od kolegi Marcina (edytowany): „Fuck the comfort zone! 🙂 dobrze, że nie spotkałem Cię na ostatnich 2 km! 🙂 tych 10km. Ale od początku; trening po rozgrzewce 2×5 km w tempie 4:30. Utrzymane prawie wzorowo, odczucie na obydwu piątkach bardzo dobre. Natomiast po tych piątkach 10km, tu założyłem troszkę wolniej, bo 4:40, utrzymałem przez 8 km wolniej bo i tak miałem wszystkiego dość. Zobaczymy jak pójdzie regeneracja?”
Jakie 10km po 2×5? Kto robi 20km ciągłego jako pierwszy trening jakościowy w ogóle? Jak te 8km z 10 w tempie 4:40 (po 2x5km) ma się do zakładanego 5’ na km (bo szybciej nie mogę)? Pomijając fakt, ze koledze Marcinowi pomyliły się tak jak Pani Elżbiecie „i”czasopisma z komisji Rywina i z lub właśnie 😉 to trening jaki wykonał pokazał mu tak zajebisty przeskok jakościowy pomiędzy oceną swoich możliwości a rzeczywistymi możliwościami. Jestem przekonany, ze lecąc maraton lub półmaraton będzie wspominał te 10km nadrobione – a właściwie te 8km pokonane we właściwym tempie – i tak lepszym niż te, w które wierzył. Co za cudowny handicup!
Błogosławiona niech będzie niekompetencja 😉
P.S nie próbujcie tego w domu! 🙂