współpraca między trenerami
BEKOzMKONa – czyli magnesy po raz piąty
Pokaż wszystkie

MKON, dostałem od Prezesa zadanie, aby przygotować cię do sezonu 2018. Kowalski swoją drogą ale Klub ma swoją strategię na twój rozwój. Takiego e-maila dostałem od Działacza ds. R&D kilka dni temu. Meldujesz się u mnie w sobotę wieczorem, a w niedzielę startujemy w Pruszczu Gdańskim w Biegu Niepodległości na 10km.

 

pół piwa i taki kaczor…

Zameldowałem się i pierwsze zadanie jakie zostało przede mną postawione to bateria browarów. Że niby muszę się przyzwyczajać, bo w tym sezonie będę miał dużo klubowych superwizji przed zawodami. Na osiem jakie, Działacz zabezpieczył na ten wieczór zmęczyłem pół, ale nie mam poczucia, aby strona coachująca miała z tego powodu jakieś zastrzeżenia. Przeciwnie, co butelka to słyszałem coraz to zmieniające się taktyczne rozwiązania jutrzejszego biegu. Zaczynaliśmy od, „poprowadzisz mnie”, a skończyliśmy na – „poprowadzisz mnie na 35minut”. Mnie to pasowało, bo przed wylądowaniem u Emila na pytanie trenera – czy chce ci się już trenować, bo minęły 4 tygodnie od KONA – udawałem, że zrywa połączenie.

Porannek na mega kacu Działacz postanowił uatrakcyjnić zawody doznaniami gastrycznymi.  Powiedział: dzisiaj startujemy na Podsiadłowskiego i zaserwował jajecznicę. Na szynce. Wsunąłem podaną mi porcję bez szemrania, bo w Klubie jak w budżetówce pod koniec roku – jak nie zjesz, na drugi raz dostaniesz mniej albo wcale.

W planie było bieganie na dystansie 10 km, czyli 2 x 5 km po pętlach na lotnisku. Płasko, wietrznie, zgubić się trudno. Rozgrzewka przebiegła kontrolnie, choć temperatura nie nastrajała pozytywnie. Ubrawszy rękawiczki, Działacz zapytał mnie czy mam i ja, a z mojej odpowiedzi wniósł, że trzeba będzie wyposażyć zawodnika na sezon zimowy, odwiedzając stację Orlenu.

Wreszcie start. Działacz ustawił się w I linii starając się kołczować mnie jak powinno wyglądać pierwsze 10 metrów promobiegu. Przyglądałem się uważnie, a potem zostałem zachęcony do wybiegnięcia przed, w celu ćwiczenia walki z wiatrem. Działacz na każdym kroku instruował mnie lepiej niż garmin (za szybko, nie tak szybko, zwolnij, nie przyspieszaj) za każdym razem pokazując, że lepiej zna się na aerodynamice niż ja. Z wiatrem leciał obok, pod wiatr z tyłu. Na zakończenie pierwszej pętli usłyszałem: MKON (to wyraźnie) GOŃ (mniej wyraźnie) i dalej już nic. Po zawodach okazało się, że Działacz powiedział MKON GOŃ SIĘ  ale ja usłyszałem tylko GOŃ, stąd pierwsze 2 km II pętli po 3:25/km. Wtedy dopadła mnie niespodzianka od Działacza – czyli szynka szwarcwaldzka w jajecznicy, jaką dostałem na śniadanie. Wtedy dopiero doceniłem co to znaczy trening na Podsiadłowskiego i jak wiele daje on psychice. Biegnąc na ostatniej prostej do mety zegarek garmin, jaki mam niespodziewanie kazał mi zawrócić i dokręcić 600m. Pierwszy raz spotkałem się z taką funkcjonalnością ale cóż – taki sprzęt. Przypadkowo powrót na trasę zawodów nastąpił w miejscu, w którym pojawił sie Działacz. Przypadek? Na pewno!

 

padło hasło: kto pierwszy ten chu… a, że nie lubie przegrywać 😉

 

Na metę wbiegłem tuż za działaczem, przeszczęśliwy z zajęcia I miejsca w kategorii Zawodnicy Klubu NIEMANIEMOGE. Myślę, że te zawody to dobry prognostyk przed sezonem 2018, a na pewno przed planem treningowym jaki szykują mi działacze. 

Komentarze są wyłączone.