W zeszłą środę pojawiłem się na basenie aby strzelić 400m pływania w ramach listopadowej edycji Triathlonu Korespondencyjnego. Podobnie z rowerem. Nie pływałem od sierpnia. Od sierpnia też nie jeździłem jakoś zasadniczo na rowerze. Te kilka miesięcy pokazało mi, jak wiele różni triathlon i bieganie właśnie. Dalej jestem trajlonistą, dalej mam cel, aby zostać mistrzem świata Ironman M50 (2022), ale czy na dzisiaj bardziej kręci mnie bieganie czy multisport – sam nie wiem. Piszę ten felieton nie po to, aby Was drodzy przyjaciele triathloniści zniechęcać. Ale samo bieganie też ma swoje plusy. Jakie? Poczytajcie.
To jedna z podstawowych różnic. W okresie największych obciążeń biegowych (robiąc po 150 km), przy jednym dniu wolnym w tygodniu, trenowałem połowę swoich regularnych obciążeń godzinowych w triathlonie. 80 h w sierpniu 2017 (BPS do IM w 2017) vs. 36 h we wrześniu (BPS do maratonu 2018). Niesamowite jest to, jak zdecydowanie więcej czasu wolnego jest, kiedy trenuje się jedną, a nie 3 dyscypliny. Jest czas na rozciąganie, oddzielne sesje streczingowe, normalne wstawanie. Nawet największe kobyły treningowe (biegowe) zabierają zaledwie 2,5h (32 km). W porównaniu do klasycznej „Kowalskiej” zakładki 5+2 albo 3+2 to naprawdę znaczna różnica.
Jak wiecie dużo podróżuję. Pakowanie się na wyjazd (czy to służbowy czy na zawody) to koszmar. Mimo, że mam większość rzeczy przećwiczonych, już z bólem dupy zastanawiam się nad pakowaniem walizki rowerowej i potem targaniem jej do centrum Nicea. W bieganiu? Tygodniowa delegacja (nawet teraz – zimą) to 2 komplety strojów biegowych. I nawet w największym wypasie są to 2 pary rajtek, 2 kurtki biegowe, 2 koszulki i… tyle. Reszty rzeczy nie liczę, bo wszystko mieści się w buty biegowe. Czy mam wymieniać co należałoby zabrać na tygodniową delegację podczas treningu triathlonowego? Kolejna rzecz związana z logistyką to sprzęt treningowy. Nie muszę pakować trenażera, wiatraka, zastanawiać się gdzie basen. Właściwie potrzebuję wyłącznie siłowni (bo bieżnia) albo kawałka asfaltu lub lasu. No ok. czasami w treningu biegowym wyzwaniem jest stadion. Cudowne jest jechanie na zawody ze sprzętem, który mieści się… w reklamówce 😉
Najtrudniejszy do opisania punkt. Ale piszę też o sobie, więc mogę. Na zawodach biegowych i na formach biegowych widzę… zdecydowanie mniej nadęcia niż wśród triathlonistów. Wiem, że tri jest trudniejszym sportem (tak uważam – choć patrz pkt poniżej) ale zaczyna mnie powoli wkurzać to postrzeganie sportowego świata dookoła na zasadzie: biegasz? Phi, nie uprawiasz trajlonu – co ty wiesz o sporcie 😉 Ostatnio miałem ciekawą rozmowę z moim guru triathlonowym. Ten, zapytany przeze mnie, kiedy zamierza wrócić do tri odpowiedział: na razie nie mam zamiaru, bo za dużo mistrzów w tym sporcie ;). Nie wiem jak to jest ale rzeczywiście coś jest na rzeczy. Mimo, że najlepiej obsadzona impreza triathlonowa (nawet na wszystkich dystansach w oba dni) to zaledwie średnia frekwencja na imprezie biegowej. Startowałem w Braniewie w biegu na 10 km (naprawdę ogórkowe zawody). Wystartowało 600 osób. Znajdźcie mi triathlon tej rangi z taką frekwencją. Jednak tej egalitarności w bieganiu jest więcej. Nie mówię o kosztach startów w obu dyscyplinach, bo są nieporównywalne. A czy inne pod względem sportowym? Nie.
Patrząc na wyniki „graniczne” śmiem twierdzić, że tak jak łatwiej jest złamać 3 h w maratonie niż 5 h w 1/2 IM, to zdecydowanie trudniej jest złamać 2:30 w maratonie niż 9 h w IM. Wiem, bo opieram to na swoim osobistym doświadczeniu. Bieganie na poziomie 3:20 – 3:30 na kilometr jest według mnie inną dyscypliną niż bieganie w triathlonie. Zresztą nie oszukujmy się, bieganie (nie człapanie) w IM już w samo w sobie jest sukcesem. Mój serdeczny przyjaciel opisując mi swój ostatni występ w IM z dumą mówił: zrobiłem maraton w 5h a i tak byłem w 1/3 najlepszych wyników. Jeśli więc potrzebujecie „triathlonowych” wyzwań (w sensie takich trudnych) w bieganiu – wystarczy pocisnąć na lepszy wynik. Zapewniam Was, że próbując złamać 35’/10 km doznacie niezłego orbitowania poza strefę komfortu.
Technikę biegową (jeśli macie jakiś przeszkadzający nawyk) zmienicie w miesiąc. Wyobrażacie sobie to z pływaniem? Ja nie. Sprzęt w bieganiu odgrywa znikome znaczenie. A w tri? Kolosalne. Biegacz w trampkach vs biegacz w najnowszych njubalansach mają podobne szanse (obaj podobnie wytrenowani). Triathlonista na szosie i triathlonista na argonie czasowym (podobnie wytrenowani) już nie tak bardzo. Bieganie jest prymitywnym sportem i wymaga prostego treningu. A, że jest nudne, to co poradzisz? Nudniejsze jest pływanie 😉
Jak widać mocno wkręciłem się w bieganie. Na tyle mocno, że na wiosnę po raz kolejny zaatakuję 2:30. A jak mi się nie uda, to naprawdę mocno mnie kusi lajtowe wystartowanie w Nicea po to, aby porządnie przygotować się do jesiennego Frankfurtu.
Aha i żeby nie było, że bieganie ma tylko same przewagi nad triathlonem, to next week napiszę o jego wadach względem multisportu.
7 Komentarze
Mam dokładnie takie same spostrzeżenia! Tylko mi się pisać nie chce… 😁 Inna sprawa kto chciałby czytać moje wypociny… co innego Miszcza 😘
Rower !!! Tylko rower ! Moge w tym samym czasie zobaczyc (okolo) trzy razy wiecej niz biegnac . 🙂
Po moim kiepskim ftp ubiegłotygodniowym miałem podobne myśli żeby przestać sie zarzynać z tą logistyką triatlonową, finansowaniem siebie w tej dyscyplinie, koniecznością zanurzania się w wodzie itd. Jednak trwało to około kilkunastu minut , do czasu aż tętno wróciło do normy, przypomnieniem sobie, że za dwa dni spokojny dłuższy rozjazd, a w kolejnym tygodniu z pewnością fajne zadania na trenażer. Basen przeżyje, jakoś się zrobi. Cele są celami, a po ich osiągnięciu radość i chęć pracy wraca natychmiast.
Poza tym po pływaniu zazwyczaj maksymalnie w ciągu dwóch dni jest bieg:)
Pewnie że jest więcej czasu jak tylko biegasz, ale o ile lepiej wygląda wytrenowany trajlonista niż świetny długodystansowiec 😉
Zgadzam się, że liczba osób z zadartym nosem takich miszczów, fachowców oraz tych z najlepszym „pozłacanym” sprzętem w Tri jest procentowo dużo większa i jest to cecha globalna nie tylko nasza polska. Faktem jest też, ze jak zbierze sie ich zbyt dużo na km kwadratowy to sie startować odechciewa. Za to liczba osób które są chętne do pomocy, wsparcia czy motywatorów i osób cieszących sie tym wspaniałym złożonym sportem tez jest jednak nadal większa , czego dowodem jest Mkon😀i wiele innych osób prowadzących blogi, strony czy dzielących sie swoimi startami amatorów i profesjonalistów..
Świetnie, że poruszyłeś kwestie sprzętu. Oczywiście, ze w Tri nagle się okazuje, że jest fajnie , ale trzeba zmienić rower, są fajne nowe pianki, kaski, buty, pedały, mierniki mocy. Dalej moze kupię rower szosowy, albo gravel przecież nie będę cały czas jeździł na moim Tri, który był kupiony używany i zaraz trzeba go pewnie bedzie wymienić 😬itd.
No i w przypadku takiego gościa po 40tce z rodziną i setkami problemów jest to po prostu irytujące, że jak te wszystkie wymienione wyżej rzeczy wymienisz na lepsze czy je wprowadzisz to oczywiste jest, że tylko dzięki samej wydanej kasie mozes (acz niezawaze) zyskać na wynikach. Jednocześnie wiesz, ze mając inne priorytety ty tego szybko nie zrobisz, ale mnóstwo trajlonistow tak, a wtedy teoretycznie tracisz…Ale Przecież nie tylko o to tu chodzi, chyba…🤔
Stąd Czekam z niecierpliwością na kolejny felieton Mkną dot. zalet triatlonu…, a dziś za godzinę na szczęście trening biegowy: OWB1 4km, OWB2 4 km, trucht, OWB 2 4km, OWB1 4 km. Już się cieszę😉
Porownanie IM do biegania maratonu jest bledne bo dystanse nie sa kompatybilne.
Przygotowania do biegow ultra to juz moze byc czas zblizony do IM. Inaczej trening do 1/4 IM moze sie rownac treningowi pod maraton.
A ja mam wrażenie, że jakiś balonik nadęcia ostatnio pękł i nagle się okazało, że jak ktoś to robi dla pokazu, to nie ma już pary na nic więcej. Owszem rozumiem, że lepiej mieć serię zdjęć z basenu, roweru i biegania niż tylko z jednej dyscypliny 🙂 Szczególnie to widać było na FB jak nagle ten i tamten amator ogłaszał konniec z tri. Taka trochę kuriozalna sytuacja. Tylko w paru przypadkach rozumiałem po co ten wpis np. Olga, ale reszta? MKON, wiele razy pisałeś, że jak ktoś robi IM i ma małe dzieci to nie bangla i wyszło na Twoje. A że przez dłuższy czas wszyscy pisali, jak to cudownie ogarniaja, jakie to żony mają extra i jakie to extra, extra. No to się okazało, że można w 3sekundy zrobić unik i wyjść z tematu bez uszczerbku na wizerunku herosów. A nadęcie? Myśle, że to inna kwestia. Tri jest elitarne, albo właściwie było. Do momentu, aż się nie okazało, że z marszu niektórzy robią 1/4 IM, albo bez przygotowania robią w 1/2 IM poniżej 4:30 (taki jeden bloger co na rowerze kręci 😉 Zaraz się okaże, że biegi ultra też już nie są elitarne, bo jak pójdą tam masy to się okażę, że ten lub tamta jest lepsza od tego lub tamtej co od lat wygrywała i się zrobi głupio. Także MKON, niezmienie trafiasz w punkt swoimi tekstami. Jak zawsze szacuneczek dla Prezesa i reszty.
bardzo miło mi się czyta takie komentarze. dziękuję! Dlaczego miło? Nie tylko dlatego, ze się zgadzasz. ALE DLATEGO BM, że czytasz ze zrozumieniem ale i między wierszami 🙂
Ja nie jestem żadne TRI i nie mam porównania, ale mam kolegę, co startował w paru zawodach triathlonowych, a teraz przyłączył się do mojego biegania. Generalnie, moje pierwsze biegania to były stare buty, jakieś najtańsze legginsy z tesco (byle tylko czarne, bo czarne wyszczupla), kurtkę pożyczyłam od męża, a czapek i tak nigdy nie noszę. Tak przebiegłam całą zimę. Pierwsze porządne buty kupiłam sobie po pół roku, gdy okazało się, że mi się to podoba i nie zrezygnuję. Drugą zimę jednak też przebiegłam w kurtce od męża, biegałam zimą po górach w narciarskiej koszulce termicznej, chyba wtedy nawet nie wiedziałam, że są specjalistyczne kurtki na deszcz i wiatr. Bywało zimno i wracałam z mokrymi gaciami, ale te treningi wspominam najlepiej. Mój kolega triathlonista we wrześniu tego roku postanowił natomiast, że będzie biegał po górach. Pierwszy pytanie – zimą też biegacie? Hmmm… no tak. Zaprosiłam go do mojej szalonej grupy, która co tydzień biega nocą po lesie. Kolejne pytanie – ej, dziś tez idziecie? Bo pada deszcz. Hm… no idziemy. Potem zaprosiłam go na wycieczkę biegową, takie długie niedzielne bieganie po górach w zacnym gronie 😉 Przed tą wycieczką miał już dwie pary butów z najnowszej kolekcji wiadomo jakiej firmy, dwie kurtki na deszcz i dwie na wiatr te takie po 800 zł, bo „jak na grani spadnie temperatura to się robi chłodno”, przed pierwszym śniegiem miał już stuptuty… Ja nie wiem, może to tylko on, ale mam takie wrażenie, że te wymagania sprzętowe do triathlonu sprawiają, że człowiek myśli, że sportu nie da się inaczej uprawiać, jak tylko się obkupić we wszystko. I tak jak napisałeś, tu jest ta przewaga w bieganiu – masz co masz, ale idziesz, i to mi się w tym sporcie najbardziej podoba.