Scena 1: szanowna koleżanka pisze ze mną na FB: „wiesz MKON, ja to chyba nie chcę biegać. Najchętniej rzuciłabym to wszystko i pojeździła konno albo na nartach. O tak. Narty – to jest to co mnie kręci. Za tydzień jadę na narty – wróci chęć do życia. Na razie to w ogóle mi się nie chce zaczynać tego i tak sobie uświadomiłam, ze biegam tylko dlatego, ze ludzie dookoła biegają.”
Scena 2: nikogo nie ma w kuchni. Na stole słoik nutelli. A może jakbym tak chwycił łyżkę i zassał to przecież nic strasznego by się nie stało. Nikt nie zobaczy. Zresztą to samo mógłbym napisać o cieście drożdżowym, leżących właśnie na stoliku mikołajkach z czekolady i innych pokusach, które moja żona zostawia tu i tam.
Obydwie historie (prawdziwe) pokazują mi jak bardzo nie wiemy dla kogo i po co robimy to co robimy. Bo niby odpowiedź jest prosta: dla siebie to robimy. Ale jak przychodzi kryzys to brak silnego, ambitnego celu będzie powodował właśnie takie wahnięcia. I bynajmniej nie chodzi mi o wszystkich i o wszystko. Jak napisała koleżanka w przykładzie powyżej – według mnie – powinna rzucić bieganie i zająć się tym, co ją kręci. Konie, narty, party 😉 – cokolwiek. Będzie to lepsze niż bieganie. Z niewolnika nie ma pracownika. No chyba, ze ta niechęć do biegania nie jest rzeczywista. Bo możliwe, że jest to tylko kwestia powrotu do regularności. Może przerwa była zbyt długa i teraz COŚ przeszkadza.
Ale generalnie nie dajmy się zwariować. To, że nasi znajomi na FB to robią to niekoniecznie oznacza, ze my również to musimy robić. Dzisiaj (nie wypominając wieku) kolejną cyferkę na liczniku (i to nową) zobaczyła Kasia, która spróbowała triathlonu i powiedziała: nie chcę. Może i mi się to podoba ale świadomie nie wchodzę w to bo a) musi być jedna normalna osoba w domu b) mam inne, lepsze życie do życia. To są nasze wybory.
ALE JAK JUŻ SIĘ NA NIE ZDECYDUJEMY… to nie ma zmiłuj.
Co to znaczy? Otóż jak dla mnie konsekwencja to klucz do realizacji celu. Maciek Żywek zacytował kiedyś jakiegoś sławnego zawodnika (niestety nie mnie ;)), że to co odróżnia sportowców wybitnych to nie tylko talent ale też ta codzienna gotowość do tego, żeby wyjść i robić swoje. Czyli to co w dzienniczku treningowym. Nieustannie, konsekwentnie. Jak górnik w przodku. To jest też moje myślenie o motywacji w pracy. Czasami kłócę się przez to z uczestnikami szkoleń. Jeśli elementem celu NIE JEST bycie uśmiechniętym to nie można mieć pretensji do pracownika, którzy przychodzi, robi swoje (dobrze) i wychodzi. Nie każdy musi tryskać energią i zarażać nią innych. Nie każdy jest Prezesem Suchym 🙂
I tutaj właśnie przydaje się konsekwencja. Tj. jeśli postanowiłem sobie, że słodycze tylko w dni startowe to albo więcej muszę startować albo… w ogóle nawet nie myśleć o tym, że ta nutella, ciasto, czekoladki mają mi coś do powiedzenia (na szczęście za nutellą nie przepadam).
Wczoraj na swoim blogu Arek Cichecki napisał: „Ambicje nie są złe, są motorem do sukcesów, nieodzowne zwłaszcza wśród wyczynowców… A jak ma się to u amatorów? Nie wiem czy nie zabijają radość, która wydaje się być kluczem do szczęścia … Takie to moje refleksje natury filozoficznej… Pewnie, można dywagować. … stawiać przykłady, od chociażby Mkon, poukładany do bólu, nastawiano na sukces a dyscyplina pruska przy jego konsekwencji to Pikuś (kuźwa jak ja mu zazdroszczę:-)) ….”
Pruska dyscyplina? W końcu na terenie byłych Prus Wschodnich żyję – może to stąd 🙂
1 Komentarz
Konsekwencja… rozumiem Cię bo…
Wróciłem dziś z pracy o 17:45 (od 7:15 nie to żebym się żalił) przebrałem się, rzut oka na lodówkę, nie wiem po co? Bo od kilku dni wiem, że dziś 3×5 czyli 5km p5 min i 5km ma być po 4:05. Dobieg 3km, 2 kółka to prawie 1 km i kawałek, lecę. Na pierwszej 5 po 1 km pada mp3, jejku co teraz? Tylko mój oddech i tupanie po asfalcie? Lecę dalej. Pierwsza piątka ok teraz 5 min przerwy. Nie ja nie dam rady, znów w tym tempie… jednak lecę. Na 1 km nie jestem wstanie się wstrzelić po 4:05 (kto to biegał to wie, że druga piątka i jej 1 km to zwykle szybciej) od 3 km liczę tylko okrążenia i wmawiam sobie, że tylko jeszcze jedno kółko …. Ostatni km opary, nie nie dam rady, nie ma szans, oddech szybszy 2 kółka, dobra mówię sobie zrób tylko jedno, robię, zostaje jedno i kawałek. To zrób to jedno, robię i zrób jeszcze ten kawałek, biegnij… garmin pika 4:05:86…. da się? Da.Trzeba chcieć. Bo chcę.